— A!.. to ty, panie de Tevrney! — zawołał Charny — on to bowiem był tym przybyszem, który wcisnął się do Réteau, od strony ulicy Montorgeuil.
Obaj, czytając zrana gazetę, tę samą myśl powzięli, bo to samo w sercu nosili uczucie, i myśl tę w czyn wprowadzili. Ale każdy z nich, ujrzawszy drugiego, doznał pewnego niezadowolenia; każdy odgadywał współzawodnika w człowieku, doznającym tego samego, co on, uczucia. Pan de Charny zatem dość szorstkim tonem wymówił te słowa:
— A!... to ty, panie de Teverney!...
— Ja sam — odparł Filip z podobnem brzmieniem głosu, jednocześnie rzucając się na błagającego dziennikarza, który wyciągał ręce przez kratę — ja sam, lecz zapóźno przybywam widocznie. Będę więc tylko obecnym na tej uczcie, jeżeli nie zechce pan drzwi otworzyć.
— Na uczcie — zamruczał przerażony dziennikarz — na uczcie, co pan wygaduje?... chcecie mię zarznąć, panowie?...
— O!... — rzekł Charny. — Nie, mój panie, zarzynać cię nie chcemy, lecz wybadamy najpierw, a potem zobaczymy. Czy pozwolisz, panie Taverney, abym postąpił z tym człowiekiem, jak uważam za stosowne?...
— I owszem — odparł Taverney — masz pan tu pierwszeństwo, jako wcześniej przybyły.
— Dalej, przytul się do muru i ani się rusz — rzekł Charny, gestem dziękując Taverney‘owi. — Przyznaj się, mój panie, żeś napisał i wydał bajkę niedorzeczną przeciwko królowej, bajkę, jak ją nazwałeś, która ukazała się dzisiaj w twojej gazecie?...
— To nie przeciw królowej.
— Atteniotna — to Antoinette na odwrót... O!... nie kłam, mój panie... Byłoby to tak podle, że, zamiast bić cię, lub zabić, należałoby cię żywcem obedrzeć ze skóry. Odpowiadaj, a szczerze! Zapytuję cię, czy sam jesteś autorem tego pamfletu?
— Donosicielem nie jestem — odparł Réteau, prostując się.
— Bardzo dobrze!... to znaczy, że masz wspólnika. Dobrze!... to ten człowiek, który zakupił tysiąc egzemplarzy tej zjadliwej pisaniny, hrabia de Cagliostro, jak sam przed
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/247
Ta strona została przepisana.