— Dziękuję; przybyłem za mojemi sprawami osobistemi, które prawdopodobnie część dnia w Paryżu mnie zatrzymają.
— I ja tak samo.
— Pozwól więc pan, niech cię pożegnam, winszując sobie szczęścia i zaszczytu, jaki miałem, spotykając pana.
— Pozwól mi pan powtórzyć to samo, z dodatkiem, iż pragnę, aby sprawa, dla której pan przybyłeś, zakończyła się pomyślnie.
Rozchodząc się, wykręcili się plecami do siebie, Filip udał się w stronę bulwarów, Charny zaś skierował się ku rzece. Rozszedłszy się tak, obaj jednakże obejrzeli się za sobą kilka razy, dopóki nie stracili się z oczu. Wtedy Charny, który, jak powiedzieliśmy, podążył w stronę rzeki, przeszedł cały labirynt ulic i dotarł nareszcie na ulicy Ś-go Ludwika.
Tamtędy puścił się w kierunku Neuve-Saint-Gilles. Lecz w miarę zbliżania się, oczy jego wpatrywały się zajęciem w młodzieńca, zmierzającego także na ulicę Neuve-Saint-Gilles, który wydawał mu się znanym. Parę razy przystanął, powątpiewając, lecz wkrótce zwątpienie rozproszyło się. Nadchodzącym był Filip. Ten znowu, wszedłszy w ulicę Mauconseil, inną zupełnie, niż Charny, drogą dostał się na ulicę świętego Ludwika, przy rogu kanału. I obaj młodzieńcy spotkali się u wejścia do ulicy Neuve-Saint-Gilles. Obaj stanęli, spojrzawszy na siebie wzrokiem, który nie zadawał sobie trudu ukrywania ich myśli. I tym razem jeszcze jedna i ta sama myśl kierowała nimi; było nią żądanie satysfakcji od hrabiego Cagliostro. Ani jeden, ani drugi wątpić nie mógł, jaki zamiar sprowadza ich w tę stronę.
— Panie de Charny — odezwał się Filip — oddałem ci tego, który sprzedawał, kupującego więc mnie mógłbyś zostawić. Nie przeszkadzałem ci rozprawić się kijem, pozwól-że mi na szpady się rozprawić.
— Panie — odparł Charny — sądzę, iż tylko dlatego wyświadczyłeś mi tę grzeczność, iż pierwszy przyszedłem, nie dlaczego innego...
— Tak, lecz tutaj — odrzekł Taverney — przychodzę jednocześnie z panem i zgóry zapowiadam: tu już nie zrobię żadnych ustępstw.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/251
Ta strona została przepisana.