Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/253

Ta strona została przepisana.

minut zniknęli prawie w błękitnawej oddali. Filip idąc naprzód napotkał miejsce suche i twarde pod nogami był to długi czworobok, nadający się wybornie do tego co sprowadzało młodzieńców.
— Jeżeli zgodzisz się, panie Charny, miejsce to wydaje mi się najlepszem — rzekł Filip.
— Wyśmienite — odparł Charny, zdejmując ubranie.
Filip także zrzucił odzież, cisnął kapelusz na stronę i dobył szpady.
— Panie rzekł Charny — sądzę, że żaden z nas nie dotyka przyczyny naszej sprzeczki.
— Nie rozumiem cię, hrabio — odparł Filip.
— O! przeciwnie, rozumiesz mnie pan i to jak najdoskonalej, a ponieważ przybywasz pan z kraju, w którym kłamać nie umieją, to, gdybyś powiedział, że mnie nie rozumiesz, rumieniecby na twarz ci wystąpił.
— Baczność! — rzekł Filip.
Szpady się skrzyżowały. Przy pierwszych złożeniach, FiIip spostrzegł, ze ma znaczną wyższość nad przeciwnikiem. Lecz pewność ta, zamiast dodać mu zapału, zdawała się studzić go zupełnie. Wyższość ta sprawiła, że był tak spokojny, jakgdyby znajdował się w sali fechtunkowej i, zamiast szpady, floret trzymał w ręku. Poprzestał na parowaniu, walka trwała już minutę przeszło a on nie atakował ani razu.
— Oszczędzasz mnie pan — rzekł Charny — czy mogę zapytać dlaczego?
I, maskując fałszywe cięcie, rzucił się na oślep ku Filipowi. Lecz ten szybciej jeszcze odbił szpadę przeciwnika i uderzenie jego sparował.
— Cóż to? — rzekł Charny, zapalając się naprzekór zimnej krwi Filipa na jaki sposób bierzesz się ze mną pani de Taverney? Czy masz zamiar rękę mi zmęczyć. Byłoby to wyrachowanie, ciebie niegodne. Zabij mnie! jeżeli zdołasz, lecz broń się sam należycie.
Filip potrząsnął głową.
Ale Charny zanadto był uniesiony, aby zrozumieć szlachetność przeciwnika i wziął ją tylko za obrazę.
— A! — odrzekł — rozumiem teraz; chcesz pan względem mnie udawać wspaniałomyślnego! To tak, kawalerze? Dziś lub jutro masz zamiar opowiadać niektórym pięknym