Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/254

Ta strona została przepisana.

paniom, żeś mnie przyprowadził na plac pojedynku i że tam darowałeś mi życie!
— Panie hrabio, doprawdy lękam się, czy zdrowych zmysłów nie tracisz?
— Chciałeś pan zabić pana Cagliostro, aby przypodobać się królowej, czy nie tak? aby zaś pewniej jeszcze celu swego dopiąć, chcesz mnie zabić, okrywając śmiesznością.
— A! tego już za wiele — krzyknął Filip, brwi marszcząc — słowa te dowodzą, że nie tak szlachetne masz pan serce, jak myślałem dotąd.
— Przeszyj pan więc to serce — rzekł Charny w chwili, gdy Filip złożył się podłużnem cięciem.
Szpada oślizgnęła się wzdłuż żeber, rysując krwawą linję. Wtedy Charny złożył się tak gwałtownem pchnięciem prostem, że Filip ledwie zdołał go uniknąć, lecz zarazem, ruch ten wykonywując, podłożył sam klingę i potężnym zamachem wytrącił szpadę z ręki przeciwnika, tak, że prysnęła na dziesięć kroków od Charnyego.
Filip rzucił się na nią natychmiast i złamał silnem naciśnięciem nogi.
Charny się zachwiał. Filip rzucił się, aby go podtrzymać, lecz hrabia odtrącił jego rękę.
— Dziękuję — rzekł — zajdę może do mego powozu. Szpada ciało mi tylko przeszyła. Nic w piersiach nie czuję.
— Spodziewam się, że prędko będziesz pan wyleczony.
Charny usiłował odpowiedzieć, lecz słowa zamarły mu na ustach; zatoczył się tak, że Filip zaledwie zdążył pochwycić go w ramiona. Podniósł go jak dziecię i nawpół zemdlonego zaniósł do powozu.
— Jedź stępa — rzekł do stangreta Filip.
— A pan? — wyszeptał ranny.
— O! o mnie się nie troszcz.
I, kłaniając się, zamknął drzwiczki. Patrzył na zwolna oddalającą się karetę; nareszcie, gdy zniknęła na zakręcie drogi, poszedł sam drogą najbliższą, do Paryża.
Raz ostatni obejrzał się jeszcze, wymówił te trzy słowa, prosto z serca wyrwane;
— Będzie go żałowała!