Księżna de Lamballe roztaczała wkoło siebie tę atmosferę cnoty, wdzięku i duchowości, jaką La Valliere wnosiła z sobą wszędzie, zanim stała się ulubienicą, a później odkąd z łask wypadła. Król, ujrzawszy ją uśmiechniętą skromnie, uczuł się przeszyty boleścią.
— Niestety! — pomyślał — to, co z tych ust wyjdzie, będzie nieodwołalnem potępieniem.
— Siadaj, księżno — rzekł jej z głębokim ukłonem.
Hrabia Prowancji zbliżył się dla ucałowania jej ręki.
Król się zamyślił.
— Czego Wasza Królewska Mość żąda ode mnie? — zapytała księżna, czystym anielskim głosem.
— Objaśnienia, pani, objaśnienia ściśle dokładnego, kuzynko.
— Czekam, Najjaśniejszy Panie.
— Którego dnia jeździłaś pani w towarzystwie królowej do Paryża. Sięgnij pamięcią, proszę.
Pan de Crosne i hrabia Prowancji spojrzeli po sobie zdziwieni.
— Wszak rozumiecie, panowie — rzekł król — wy nie wątpicie, lecz ja wątpię jeszcze; dlatego badam, jak człowiek, który wątpi.
— W środę, Najjaśniejszy Panie — odrzekła księżna.
— Przebaczysz mi, księżno — ciągnął Ludwik XVI — lecz pragnę dowiedzieć się prawdy.
— Dowiesz się jej, pytając, Najjaśniejszy Panie — z prostotą odparła księżna.
— Poco jeździłaś do Paryża, kuzynko?
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/274
Ta strona została przepisana.
XXXVI
KSIĘŻNA DE LAMBALLE