Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/282

Ta strona została przepisana.

— Opowiem ci to, Andreo.
— O! wiem już o tem — odpowiedziała — tylko co opowiadał to hrabia Prowancji; jedna z moich przyjaciółek słyszała.
— To — rzekła z gniewem królowa — najłatwiejszy sposób rozpowszechnienia kłamstwa. Ale dajmy temu pokój. Mówiłam właśnie z hrabiną o jej położeniu. Kto panią proteguje?
— Wy, pani — śmiało odrzekła Joanna — pani, która pozwalasz mi przyjść, aby ucałować rękę twoją.
— Jest szczera — rzekła Marja Antonina do Andrei lubię jej otwartość.
Andrea nic nie odpowiedziała.
— Pani — ciągnęła dalej Joanna — mało kto ośmielił się protegować mnie, kiedy byłam w niedostatku i poniżeniu; lecz, gdy zobaczą mnie w Wersalu, wszyscy wydzierać sobie będę prawo stania się przyjemnymi królowej, czyli osobie, którą Wasza Królewska Mość raczyła spojrzeniem swejem zaszczycić.
— Cóż znowu! — rzekła królowa, siadając czyż nikt się nie znalazł dość odważny lub zepsuty, aby cię dla ciebie samej protegować?
— Najpierwsza była pani de Boulainviliers — odrzekła Joanna — kobieta zacna; następnie pan de Boulainviliers, protektor zepsuty... Lecz od czasu mojego wyjścia zamąż, nikt! nikt! — wymówiła z wybornie udanem łkaniem. — O! przepraszam, zapominam o najpowabniejszym człowieku, księciu szlachetnym...
— Książę! Któż to taki, hrabino?
— Pan kardynał de Rohan.
Królowa się wzdrygnęła.
— Mój nieprzyjaciel — rzekła z uśmiechem.
— Co? Kardynał! nieprzyjaciel Waszej Królewskiej Mości! — zawołała Joanna — o! pani...
— Pomyślećby można, że cię to dziwi, hrabino, aby królowa mogła mieć nieprzyjaciół. Jak to znać zaraz, że nie żyłaś u dworu!
— Ależ kardynał uwielbia Waszą Wysokość, o ile wiem przynajmniej; i jeżeli się nie mylę, to cześć jego dla dostojnej małżonki królewskiej dorównywa jego wierności i poświęceniu.
— O! wierzę ci, hrabino — odrzekła Marja Antonina,