gdyby myślał, że jestem w błędzie; jak to dobrze, że tu przychodzi.
Król wszedł. Spojrzenie jego nie licowało z pomieszanemi twarzami dokoła królowej.
— Najjaśniejszy Panie!... — zawołała królowa, przychodzisz w porę. Panie, jeszcze jedna potwarz; jedna jeszcze zniewaga do zwalczenia.
— Cóż tam znowu?... — zapytał Ludwik XVI, podchodząc.
— Panie, pogłoska, nikczemna plotka. Ona się rozpowszechni. Wspomóż mnie, dopomóż, Najjaśniejszy Panie, bo teraz to już nie wrogowie moi mnie potępiają, lecz przyjaciele.
— Przyjaciele twoi?...
— Ci panowie, mój brat, przepraszam!. pan hrabia d‘Artois, pan de Taverney, niezbicie dowodzą mi, że widzieli mnie na balu w Operze.
— Na balu w Operze — wykrzyknął król, marszcząc brwi. Złowrogie milczenie zawisło nad zgromadzeniem. Pani de la Motte widziała ponury niepokój króla. Widziała śmiertelną bladość królowej; jednem, jedynem słowem mogłaby obalić oskarżenie i uratować na przyszłość królową.
Lecz interes osobisty nie pozwolił jej na to. Powiedziała sobie, że już za późno; że skoro poprzednio zataiła prawdę, straciłaby łaskę, przyznawszy się do tego.
Król zaś powtórzył, pełen udręczenia:
— Na balu w Operze?... Kto mówił?... Czy hrabia Prowancji wie o tem?...
— Ależ to nieprawda — zawołała królowa głosem zrozpaczonej niewinności. — To nieprawda, pan hrabia d Artois, pan de Taverney się myli. Myli się pan, panie de Charny. Zresztą — pomylić się można.
Skłonili się wszyscy.
— Dalej!... — krzyknęła królowa, — sprowadzić tu ludzi moich, wybadać wszystkich!... Wszak prawda, że bal ten był w sobotę?... Więc cóż to ja robiłam w sobotę?... Niech mi kto powie, bo w głowie mi się mąci, doprawdy. i jeżeli tak dalej będzie, gotowa jestem i ja uwierzyć temu, że byłam na tym ohydnym balu; wreszcie, panowie, powiedziałabym, gdybym tam była.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/294
Ta strona została przepisana.