nie byłby w stanie tak go ranić szpadą, aby pan de Charny aż zemdlał w przedpokoju Waszej Królewskiej Mości.
— Ranny! — zawołała królowa — gdzie? kiedy? Chyba mylisz się, panie de Crosne.
— O, Najjaśniejsza Pani często mi to zarzuca, lecz dzisiaj musi przyznać...
— Przecież był tutaj przed chwilą.
— Wiem o tem.
— O! — rzekła Andrea — ja odrazu spostrzegłam, że cierpi.
Czuć było w tem, co mówiła, niechęć; królowa spojrzała na nią ostro, lecz Andrea oczu nie spuściła.
Pan de Crosne przyglądał się kobietom, które, prócz Joanny nie domyślały się, iż odkrywają uczucia swoje przed naczelnikiem policji.
Nakoniec królowa odezwała się:
— Z kim i o co pojedynkował się pan de Charny?
Andrea uspokoiła się.
— Z osobą, która... Lecz na Boga! nie potrzebuję wymieniać. Przeciwnicy są obecnie najzupełniej pogodzeni, ponieważ przed chwilą rozmawiali ze sobą w obecności Waszej Królewskiej Mości.
— Tu!... w mojej obecności?
— Tu, w tem miejscu... skąd zwycięzca wyszedł pierwszy przed dwudziestu minutami.
— Pan de Taverney! — zawołała królowa z błyskawicą w oczach.
— Tak jest, rzeczywiście — odrzekł de Crosne — pan Filip de Taverney bił się z panem de Charny.
Królowa klasnęła w ręce, co było u niej dowodem gniewu.
— To niewłaściwe... nieprzyzwoicie — powiedziała. — Jakto?... zwyczaje amerykańskie stosować w Wersalu? O! nie, na to nie pozwolę.
Andrea i pan de Crosne pospuszczali głowy.
— Ponieważ walczyło się wspólnie z Lafayetem i Waszyngtonem — mówiła z ironiją — ma się zatem chęć zamienić dwór mój w arenę walki z szesnastego wieku; o nie! nic z tego nie będzie... Andreo! powinnaś była wiedzieć o pojedynku brata?
— Dowiedziałam się w tej chwili — odpowiedziała.
— O co się bił?
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/303
Ta strona została przepisana.