— Moglibyśmy zapytać pana de Charny, który się z nim pojedynkował — rzekła Andrea, blada i z błyszczącemi oczyma.
— Nie pytam, co zrobił pan de Charny — rzekła królowa wyniośle — pytam o pana Filipa de Taverney.
— Jeżeli brat mój wyzwał pana de Charny, to tylko w usłudze królowej z pewnością.
— To znaczy, że pan de Charny był przeciw mnie?
— Mam zaszczyt zwrócić uwagę Waszej Królewskiej Mości, że mówię o bracie moim jedynie.
Marja Antonina uspokoiła się, lecz potrzebowała na to całej mocy swego charakteru.
— Dziękuję, panie de Crosne — rzekła — przekonałeś mnie, że policja spełnia swój obowiązek, tylko ja miałam głowę odurzoną doniesieniami, podejrzeniami niegodnemi. Pomyśl, proszę, o podobieństwie, o którem mówiłam.
Żegnam pana.
Andrea czuła, że pożegnanie i do niej się stosuje, ukłoniła się zatem ceremonjalnie. Królowa skinęła jej głową obojętnie.
Joanna złożyła ukłon, jak przed ołtarzem i zabierała się także do wyjścia.
Pani Misery ukazała się we drzwiach i rzekła do królowej:
— Podobno Wasza Królewska Mość rozkazała przyjść panom Bochner i Bossange?
— A! prawda, moja dobra Misery, prawda. Niech wejdą. Zostań pani de la Motte, pragnę pogodzić króla z panią.
Królowa, mówiąc to, starała się w lustrze dojrzeć wyraz twarzy Andrei, która wolno i z powagą opuszczała gabinet; chciała może obudzić w niej zazdrość, faworyzując Joannę.
Andrea znikła za portjerą, nie zmieniwszy wyrazu, jak statua marmurowa.
— A! ze stali są ci Taverney’owie — szepnęła królowa z westchnieniem — ze stali, lecz i ze złota czystego...
— Dzień dobry, panowie jubilerzy, co przynosicie mi nowego? Wiecie dobrze, że pieniędzy nie mam.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/304
Ta strona została przepisana.