— Tak, Najjaśniejsza Pani.
— A zatem, panowie, czego nie mogłam i nie powinnam kupić, tego nikt inny mieć nie będzie... Powiecie mi, że można go podzielić i sprzedać, że i tak będzie dobry...
Prawda, lecz nie zazdroszczę nikomu posiadania kilku djamentów, mogłabym zazdrościć całości jedynie...
Królowa zatarła ręce z ukontentowania, iż może podrażnić trochę jubilerów.
— Wasza Królewska Mość jest w błędzie — powiedział Bochner — zaraz się to pokaże, gdy opowiemy, w jakim celu przybyliśmy: Naszyjnik już sprzedany!
— Kto go kupił? — zapytała królowa.
— A! Najjaśniejsza Pani, to tajemnica stanu.
— Tajemnica stanu! znamy się na tem. Strzeż się, panie Bochner, jak mi nie powiesz, każę ci ukraść twoją tajemnicę panu de Crosne.
— Z Waszą Królewską Mością nie ośmieliłbym się postępować, jak z innymi klijentami; przyszliśmy oznajmić, że naszyjnik sprzedany, bo tak jest rzeczywiście. Zmuszeni jesteśmy zamilczeć imię nabywcy, wskutek przybycia pewnego sekretnego ambasadora.
Królowa, usłyszawszy o ambasadorze, śmiać się zaczęła na nowo.
Zwróciła się do pani de la Motte, mówiąc:
— Wyborny ten Bochner, bo nawet sam zdaje się wierzyć w to, co mówi. No, Bochner, powiedz choć nazwę kraju, z którego ambasador przybył?... Nie chcesz? — dodała wesoło — no, to choć pierwszą literę... dalej...
— Jest to jego ekscelencja ambasador portugalski — powiedział Bochner, głos zniżając, jakgdyby pragnął, ażeby pani de la Motte nie dosłyszała.
Królowa przestała się śmiać.
— Ambasador Portugalji — powiedziała — przecież niema go tu wcale, panie Bochner.
— Przybył umyślnie, Najjaśniejsza Pani.
— Do panów... incognito?
— Tak.
— Któż to taki?
— Pan de Souza.
Królowa nie odpowiedziała. Pokiwała głową, potem jakby pogodzona z tem, co zaszło, rzekła:
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/306
Ta strona została przepisana.