Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/311

Ta strona została przepisana.

— W chwili, gdy wychodziłem z poleceniem pani hrabiny — odpowiedział sługa — Jego Ekscelencja zajechał przed pałac. Oznajmiłem, że idę do niego. Wtedy wziął list pani hrabiny, przeczytał, wyskoczył z powozu wszedł i kazał się oznajmić.
— Cóż dalej?
— Jego ekscelencja czeka i prosi, żeby pani raczyła go przyjąć.
Lekki uśmiech ukazał się na ustach hrabiny; namyśliła się parę minut, potem rzekła z zadowoleniem widocznem:
— Prosić!
Czy chciała dogodzić ambicji, każąc czekać w przedpokoju księciu? czy może potrzebowała ułożyć plan jaki?
Książę wszedł do buduaru.
Wracając do siebie i prosząc kardynała o przybycie, ułożyła sobie rzeczywiście pani de la Motte planik, który postanowiła zakomunikować księciu de Rohan. Przelotna fantazja królowej, podobna do błędnego ognika, fantazja kobiety pięknej odsłoniła intrygantce tajemnice duszy, w sobie zamkniętej, a zanadto dumnej, aby się ukrywać zawsze.
Czuła zawrót głowy na wspomnienie półtora miljona, roztaczającego blaski w djamentach, rozłożonych na białym atłasie pudełka. Półtora miljona! czyż to nie książęca fortuna dla żebraczki, wyciągającej niedawno rękę po jałmużnę? Większa przestrzeń dzieliła Joannę Walezjankę z ulicy Saint-Gille, od Joanny de Valois z przedmieścia św. Antoniego, niż obecną Joannę od posiadaczki naszyjnika.
Przebyła już połowę drogi, prowadzącej do bogactw i zaszczytów! A to, czego pragnęła, nie było złudzeniem, jak obietnica, dana w chwili uniesienia, jak nawet nadzieja posiadania kiedyś obszernych włości... nie... naszyjnik ten więcej znaczył: był bogactwem widocznem, dotykalnem!
Miała go nieustannie przed oczami, jak pokusę palącą; królowa pragnęła go posiadać, zatem Joanna z Walezjuszów ma także prawo tego samego pożądać.
Kardynał powinien był urzeczywistnić te rojenia... i oto on sam, jakby odpowiadając chęciom tajemnym, stanął niespodzianie przed panią de la Motte. O! i on marzył,