— Ależ, mój Boże, opowiem panu ni mniej, ni więcej, tylko to, co widziałam.
— Mów, mów, słucham cię...
— Wyobraź sobie straszne męczarnie, jakie ta nieszczęśliwa królowa znosi.
— Męczarnie? Jakież to?
— Otóż królowa ma jedno życzenie, którego zaspokoić nie może.
— Kogo pragnie?
— Nie kogo, tylko czego...
— Niech i tak będzie. A więc czego?
— Naszyjnika djamentowego.
— Aha! już wiem. Mówisz zapewne o djamentach Bochnera i Bossange‘a?
— Tak, właśnie.
— O! stara to historja, hrabino.
— Stara czy nowa, zawsze to wielkie upokorzenie dla królowej nie móc kupić tego, co umiała posiąść prosta ulubienica. Gdyby król Ludwik XV żył dwa tygodnie dłużej, Joanna Vaubernier byłaby panią naszyjnika, którego Marja Antonina mieć nie może.
— Mylisz się, kochana hrabino, królowa mogła już kilka razy mieć te brylanty, zawsze jednak odmawiała.
— O! — już ja ci mówię, że nawet król je ofiarowywał, a i od niego przyjąć ich nie chciała.
Kardynał opowiedział historję z okrętem, Joanna słuchała pilnie, a gdy skończył, rzekła:
— Czegóż to dowodzi?
— Że go wcale nie pragnęła.
Joanna wzruszyła ramionami.
— Znasz, książę, kobiety, znasz dwory królewskie i monarchów i wierzysz podobnym frazesom?
— Przecież odmowa królowej, to fakt stwierdzony...
— Otóż, kochany książę, dowodzi to tylko, że królowa pragnęła postąpić szczytnie i zostać popularną; dlatego tak uczyniła.
— Upierasz się przy swojem, moja droga, a wierzaj mi, że królowa pomimo wad swoich, ma jednę wielką zaletę.
— Jaką?
— Nie jest chciwą wcale. Nie pożąda złota, srebra, ani drogich kamieni. Zna wartość klejnotów, lecz dla niej
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/315
Ta strona została przepisana.