w rogu sali, skąd niegdyś tajemne schody prowadziły na wyższe piętro. Przed laty szmer taki zwiastował obecność ukochanej istoty, budził w sercu pana domu życie, nadzieję, radość...
Cagliostro z brwią zmarszczoną, z oddechem, w piersi zapartym, skierował się ku statui Harpokrata, obok której sprężyna ukryta otwierała przejście z mieszkania, znanego wszystkim, do tajemnego apartamentu. Naciśnięta sprężyna odskoczyła z łatwością; zachwiała się tylko ściana, stoczona przez robactwo...
Zaledwie hrabia wszedł na schody, gdy oto dziwny szmer powtórzył się. Cagliostro podniósł latarkę, aby się przekonać, skąd pochodzi. Ujrzał dużego szczura, spuszczającego się wolno ze schodów i stukającego ogonem. Szczur spojrzał na niego spokojnie i schronił się do nory. Hrabia poszedł dalej. Wspomnienia przeszłości obiegły go, drogi cień towarzyszył mu wszędzie... Zdawało mu się, że duch ukochany zstąpi z nieba, aby z nim razem odwiedzić to opuszczone miejsce. Tak marząc, dotarł aż do kominka, którego wnętrze służyło za przejście ze zbrojowni Balsama do rozkosznego apartamentu Lorenzy.
Ściany tu zostały nagie, pokoje puste. Trzon kominka pełen był błyszczącego popiołu. Popiół ten, jasny i wonny, pochodził z rzeczy, pozostałych po Lorenzy. Wszystko, co do niej należało, Balsamo spalił. Nawet pudełka aloesowe i sandałowe, wydające zapach cudowny, wszystko to zniszczył hermetycznym ogniem.
Przez kilka dni wonny dym unosił się nad dzielnicą Hali, a mieszkańcy nie mogli pojąć, skąd bierze się zapach, jaki tylko powiew wiatru przynosi z wyżyn Libanu na płaszczyzny Syrji. Woń ta pozostała jeszcze w pokoju pustym i zimnym. Cagliostro poddał się wspomnieniom. Tkliwość serca zwyciężyła filozofję... Nagle spostrzegł przedmiot, błyszczący pośród gruzów. Schylił się i podniósł małą strzałę ze srebra, leżącą w szparze podłogi, jak gdyby niedawno wypadła z włosów kobiety.
Była to szpilka, używana przez włoszki do upinania warkoczy.
I oto filozof, mędrzec, pogardzający ludzkością, który chciał niebu rozkazywać; człowiek, który tyle boleści zamknął w sobie, tyle serc ludzkich zakrwawił; Cagliostro, niedowiarek, szarlatan i sceptyk, poniósł szpilkę do ust
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/354
Ta strona została przepisana.