Książę kardynał de Rohan w parę dni po bytności u Bochnera otrzymał list następujący:
„Jego Eminencja kardynał de Rohan wie zapewne, gdzie będzie na kolacji dziś wieczorem?“
— To od mojej hrabianki — rzekł, oddychając wonią papieru. — Pójdę niezawodnie.
A oto dlaczego pani de la Motte pragnęła widzieć kardynała.
Z pomiędzy pięciu lokajów, oddanych przez Eminencję na jej usługi, wyróżniła jednego, bruneta z czarnemi oczami, z ciemną płcią i gorącem usposobieniem. Znała się na ludziach i pewna była, że będzie wierny, czynny i wytrwały. Przywoławszy go, w ciągu kwadransa wiedziała już wszystko, o co jej chodziło.
Śledził kardynała i opowiedział, że ekscelencja podwakroć odwiedzał Bossange‘a i Bochnera.
Joannie dość tego było. Kardynał de Rohan przecież się nie targuje, a taki kupiec jak Bochner nie wypuści podobnego nabywcy.
Książę niezawodnie kupił naszyjnik!... a jej, powiernicy, kochance swojej, nic nie powiedział.. Zły to znak... Joanna zachmurzyła się, przygryzła wąskie usta i napisała bilecik.
Kardynał stawił się wieczorem, poprzedzony koszem tokaju i przeróżnych przysmaczków, tak samo, jak to czynił, udając się na kolację do panny Guimard, lub panny Dangeoille.
Nie uszło to uwagi Joanny. Nie kazała podawać nic z tego, co przysłał kardynał a zostawszy z nim sama, zaczęła mówić z czułością:
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/357
Ta strona została przepisana.
IV
JOANNA PROTEKTORKĄ