— Kto to mówił?...
— Ten oto woźny pałacowy.
— Przyjmuję hrabinę de la Motte-Valois — rzekła królowa i poszła dalej. Zwróciła się jeszcze do woźnego:
— Zaprowadzisz ją do gabinetu kąpielowego.
Joanna, której woźny powtórzył co królowa mówiła, sięgnęła do woreczka, lecz woźny wstrzymał ją uśmiechem.
— Pani hrabino — rzekł — chciej pamiętać, aby w inny sposób mnie wynagrodzić.
Joanna schowała pieniądze.
— Masz słuszność, mój przyjacielu, dziękuję ci...
— Dlaczego — pomyślała — nie miałabym zaprotegować woźnego, który mi usłużył, skoro przecie robię to samo dla kardynała.
Marja Antonina przyjęła Joannę chłodno: żałowała może, że tak łatwo udzieliła posłuchania.
— Królowa przypuszcza — myślała przyjaciółka pana de Rohan, — że przychodzę żebrać... Jak się odezwę, z pewnością się rozchmurzy... lub każe mnie za drzwi wyrzucić.
— Nie miałam jeszcze sposobności mówić z królem o pani — rzekła królowa.
— O!... Wasza Królewska Mość była aż nadto dobrą dla mnie, nie pragnę nic więcej... Przychodzę...
— Z czem pani przychodzisz? — przerwała królowa. — Nie prosiłaś o przyjęcie... Coś ważnego zatem skłoniło cię do przybycia?...
— Ważnego i to nadzwyczaj... lecz mnie to nie dotyczy...
— Może mnie?... Mów więc, hrabino, słucham.
Królowa zaprowadziła Joannę do łazienki, gdzie na nią oczekiwały pokojowe.
Hrabina, widząc się w tak licznem otoczeniu, nie rozpoczynała rozmowy.
Marja Antonina po rozebraniu się weszła do wanny i odprawiła służbę.
— Pani!... — rzekła Joanna — nie wiem, czy się ośmielę...
— Dlaczego?... Lecz domyślam się...
— Mówiłam już dawniej Waszej Królewskiej Mości, że kardynał de Rohan jest bardzo dobry dla mnie.
Królowa ściągnęła brwi z widocznem niezadowoleniem.
— Wiem o tem — powiedziała.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/363
Ta strona została przepisana.