— Sądziłam...
— Mów dalej, hrabino.
— Otóż jego ekscelencja raczył przedwczoraj być u mnie.
— A!...
— Chodziło o wsparcie dla ubogich.
— Bardzo pięknie, hrabino. Ja także coś dodam... tym twoim ubogim.
— Wasza Królewska Mość, mnie nie rozumie. Miałam zaszczyt nadmienić, że o nic nie proszę... Kardynał, ppdług zwyczaju, wychwalał dobroć królowej, łaskawość jej niewyczerpaną...
— I żądał, abym wzięła w opiekę jego protegowanych?
— Tak, Najjaśniejsza Pani.
— Uczynię to nie dla kardynała, ale dla nieszczęśliwych, którzy mają zawsze prawo do mojego współczucia. Powiedz jednak kardynałowi, że nie mogę dać wiele...
— Niestety!... mówiłam mu to, i stąd pochodzi nieśmiałość moja, o której wspominałam Waszej Królewskiej Mości.
— A!...
— Opowiedziałam kardynałowi całą wielkość miłosierdzia królowej, boleść Waszej Królewskiej Mości, na widok nędzy, której wesprzeć nie może...
— Dobrze, dobrze...
— Mówiłam kardynałowi, że królowa jest niewolnicą swej dobroci. Poświęca się dla ubogich, którzy nieraz płacą jej niewdzięcznością. A przytem obwiniłam siebie...
— Z jakiego powodu? — rzekła Marja Antonina, słuchając zręcznej intrygantki, umiejącej trafić w słabą jej stronę.
— Powiedziałam, że królowa dała mi znaczną sumę przed kilku dniami, że od dwóch lat ciągle w ten sposób postępuje z proszącymi o wsparcie, i że gdyby królowa była mniej tkliwa na nędzę, mniej wspaniałomyślna, posiadałaby obecnie miljony w kasie i nicby jej nie przeszkodziło kupić ów cudowny naszyjnik djamentowy, tak szlachetnie, tak wzniośle, lecz ośmielę się powiedzieć, tak niesłusznie pogardzony.
Królowa zaczerwieniła się i spojrzała bystro na Joannę. Oczywiście cała przemowa odnosiła się do słów ostat-
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/364
Ta strona została przepisana.