Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/366

Ta strona została przepisana.

kardynał miał na myśli dewotki, gdy tak gorąco mówił o cnotach Waszej Królewskiej Mości, lecz wtedy pięknych rąk nie wznosił w górę, trzymał je na sercu.
Królowa poruszyła głowę, śmiejąc się wymuszenie.
— O! — pomyślała Joanna — czyżby mi łatwiej poszło niż przypuszczałam? Czyż gniew królowej zazdrość oznacza?..
Marja Antonina przybrała znów zwykły wyraz wyniosły i obojętny.
— Mów dalej, hrabino — rzekła.
— Wasza Królewska Mość odbiera mi odwagę; ta skromność, odpychająca uwielbienie...
— Uwielbienie kardynała? O! tak.
— Dlaczego? Najjaśniejsza Pani.
— Bo wydaje mi się ono bardzo podejrzane, hrabino.
— Nie wypada mi — odparła Joanna z szacunkiem — bronić tego, który miał nieszczęście popaść w niełaskę Waszej Królewskiej Mości i nie wątpię na chwilę, że jest winnym.
— Pan de Rohan obraził mnie. Jestem królową i chrześcijanką, zatem przebaczam urazy...
Wyrzekła te słowa z majestatyczną dobrocią, sobie właściwą.
Joanna zamilkła.
— Nie masz nic więcej do powiedzenia?
— Nie śmiem przeczyć królowej.
— Więc inne masz zdanie o kardynale?
— Zupełnie inne, Najjaśniejsza Pani.
— Nie mówiłabyś tak, gdybyś wiedziała, czem książę Ludwik przeciw mnie zawinił.
— Wiem tylko, co uczynił, aby usłużyć Waszej Królewskiej Mości.
— Grzecznością, komplementem! — ciągnęła królowa. — Jesteś, jak widzę, szczerą przyjaciółką pana de Rohan; nie chcę już mówić o nim z tobą...
I królowa roześmiała się serdecznie.
— Pani — zaczęła Joanna — wolałam gniew Waszej Królewskiej Mości, niż śmiech obecny. Uczucie kardynała jest pełne szacunku i, gdyby widział, jak je wyśmiewają, umarłby z rozpaczy.
— O! ho! to się bardzo zmienił!
— Wasza Królewska Mość raczyła wspominać przed