jest na to. Gdy jej powiedziałam, że dałeś pan już dwieście tysięcy liwrów...
— Powiedziałaś jej?
— Pocóż miałam o tem zamilczeć?
— To mogło ją zniechęcić.
— Właśnie, że to był powód do przyjęcia. „Nic darmo“ — to godło królowej.
— O, mój Boże!
Joanna powoli, spokojnie, wyjęła pugilares z kieszeni.
— Co to jest? — zapytał de Rohan.
— Pugilares, w którym są bilety bankowe na dwakroć pięćdziesiąt tysięcy liwrów.
— Naprawdę?
— Królowa przysyła je panu wraz z podziękowaniem.
— O! czyż podobna?
— Sama rachowałam.
— Nie o to mi chodzi.
— Co się pan tak przypatrujesz?
— Patrzę na pugilares; nie widziałem go u pani.
— Podoba się panu? nie jest przecie ani kosztowny ani ładny.
— Nie wiem dlaczego, lecz mi się podoba niezmiernie.
— Ma pan dobry gust.
— Mówisz tak, bo żartujesz ze mnie.
— Wcale nie, mówię, że ma pan gust taki sam, jak królowa.
— Więc ten pugilares?...
— Należał do królowej, Eminencjo.
— Czy bardzo ci o niego idzie?
— O! bardzo.
Pan de Rohan westchnął.
— Pojmuję — powiedział.
— Jednak, jeżeli panu sprawia przyjemność — rzekła hrabina z uśmiechem.
— Bezwątpienia, lecz nie chciałbym pani pozbawiać...
— Weź go pan.
— Hrabino! — zawołał kardynał, uniesiony radością — jesteś przyjaciółką najcenniejszą, najrozumniejszą i najdomyślniejszą.
— Tak, tak.
— Niech to zostanie między nami.
— Na wieki! jak to zwykle się mówi...
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/373
Ta strona została przepisana.