płynie z niej krew szacowna, krew walecznego szlachcica...
— Któremu dwie godziny sopczynku powrócą zdrowie — dodał Charny. Mówiąc to, chciał podnieść się, lecz zabrakło mu sił i padł na fotel.
— On jest bardzo cierpiący — rzekł król.
— O! tak, lecz sądzę, że będzie go można ocalić — powiedział doktór dyplomatycznie, widząc już w przyszłości dobrą posadę.
Król był człowiekiem szlachetnym i dobrym. Domyślił się, że Charny ma tajemnicę i nie pragnął jej poznać. Każdy inny byłby badał doktora, który miał wielką ochotę mówić: Ludwik XVI uważał, że tajemnica należy do właściciela.
— Nie chcę — rzekł — aby pan de Charny wracał do siebie w tym stanie. Niech zostanie w Wersalu, tu go będę pielęgnować. Posłał w tej chwili do pana de Suffren. Proszę podziękować temu panu za pomoc, jakiej udzielił choremu, (wskazał na doktora) i przywołać mojego domowego chirurga, doktora Louis. Zdaje mi się, że jest obecny w zaniku. Oficer pobiegł spełnić rozkazy królewskie, dwóch innych wzięło pana de Charny i przeniosło na koniec galerji do pokoju oficerów gwardji królewskiej.
Pana de Suffren wezwano, a doktór Louis przybył zastąpić przygodnego lekarza.
Znamy już doktora Louis, jako szlachetnego, pełnego inteligencji, nie błyszczącej wprawdzie, lecz użytecznej; pracownika wytrwałego na niwie wiedzy i poświęcającego się dla dobra cierpiących. Jednocześnie z chirurgiem, badającym pilnie chorego, pan de Suffren pochylił się nad siostrzeńcem. Nie mógł zrozumieć tej nagłej niemocy. Ujął za rękę pana de Charny, wpatrzył się w jego zapadłe oczy i zawołał:
— Dziwne! dziwne doprawdy! Wiesz, doktorze, że siostrzeniec mój nigdy nie chorował?
— To niczego nie dowodzi, panie admirale — odrzekł doktór.
— To z powodu rany — odezwał się jeden z oficerów.
— Jakiej rany? — wykrzyknął admirał — Olivier nigdy w życiu nie był ranny.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/377
Ta strona została przepisana.