— Panowie — rzekł on, jak mógł najciszej, dla odwrócenia uwagi od Charny‘ego — przecież nie mogę co godzina iść milę drogi, dla odwiedzenia pacjenta, poleconego mi przez króla, a wasze pokoje są na końcu świata...
— Dokąd go zabierasz, doktorze?
— Do siebie, moi kochani; wiecie, że ze mnie leniuch okrutny. Mam w pałacu własne dwa pokoje, w jednym z nich umieszczę chorego.
— Ależ, doktorze — rzekł oficer — między nami byłoby mu doskonale; kochamy wszyscy pana de Suffren i...
— Tak, tak, znam ja koleżeńskie usługi. Ranny żąda pić; dać mu, co chce — a potem „caput“. Niech djabli wezmą taką przyjaźń. W ten sposób wyprawiono mi już na tamten świat z dziesięciu pacjentów. Zacny doktór mówił jeszcze, a już Olivier był tak daleko, że niepodobna było słyszeć jego krzyków.
— Dobrze, doskonale zrobiłem, żem go do siebie zabrał — myślał doktór. Jednego tylko się obawiam... jeżeli król zechce go odwiedzić... a jak zobaczy... to i usłyszy... Do djabła, nie można się wahać. Idę uprzedzić królowę... niech mi poradzi... Poczciwy doktór, powziąwszy postanowienie, z szybkością człowieka, rachującego się z czasem, oblał twarz chorego świeżą wodą, położył go do łóżka i zabezpieczył, aby się nie potłukł, spadając.
Następnie pozamykał okiennice, drzwi na dwa spusty, włożył klucz do kieszeni udał się do królowej, przekonawszy się wprzód, że bredzenia Oliviera nie słychać z zewnątrz. Dla bezpieczeństwa, zamknął i owerniaka z chorym.
Wychodząc spotkał panią Misery, przysłaną przez królowę. Chciała ona gwałtem zobaczyć rannego.
— Chodź, pani — rzekł — bo i ja wychodzę.
— Królowa oczekuje!...
— Idę do królowej właśnie.
— Królowa pragnie...
— Wierz mi, pani, że królowa dowie się o wszystkiem. Chodźmy prędzej!
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/379
Ta strona została przepisana.