z życiem mi nawet nie wydrą tej tajemnicy. Krew moja płynęła dla ciebie, Marjo; nieprzyjaciel umoczył w niej szpadę — ranę mi zadał; domyśla się mojej tajemnicy, ale twojej nie, nigdy. Nie obawiaj się niczego, Marjo; nie mów nawet, że mnie kochasz: ja wiem, o tem, rumieniec cię zdradził; poco mi słowa twoje...
— Oho — rzekł doktór — to już nie gorączka; widzisz pani, jaki on tu spokojny... to jest...
— To jest? — zapytała królowa przerażana.
— Jest to zachwycenie; mówi, jak przeniesiony w nadziemskie krainy. To pamięć duszy, upominającej niebo.
— Dosyć już słyszałam — szepnęła królowa, tracąc prawie przytomność i, chciała uciekać.
Doktór wstrzymał ją za rękę.
— Pani, pani — zawołał — co chcesz uczynić?
— Nic, nie, doktorze.
— A jeżeli król zapragnie odwiedzić pana de Charny?
— A! to byłoby prawdziwe nieszczęście.
— Co mu powiem wtedy?
— O, doktorze, zlituj się, puść mnie, ani myśleć ani mówić nie mogę.
— A jednak uleczyłaś go pani z gorączki, tego niepoprawnego marzyciela — rzekł doktór cicho — jaki puls wolny! Królowa nie odpowiedziała, wyrwała rękę i znikła w ciemności.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/385
Ta strona została przepisana.