lewska Mość nie życzyła sobie być widzianą, nie powinna była ukazywać się na galerjach odkrytych, jak dzisiaj, gdy szła tutaj. Skoro królowa przechodzi przez taras, panna de Taverney widzi ją z okna swego pokoju, a nie trudno wcale wyprzedzić osobę, którą się widzi zdaleka.
Masz zupełną słuszność. To moja wada nieznośna, że nigdy nic nie odgadnę; sama jestem niedomyślna i trudno mi uwierzyć w domyślność innych.
Królowa czuła, że może potrzebować pobłażania, ponieważ potrzebowała powiernicy.
Natura jej nie była zlepkiem kokieterji i nieufności, jak to bywa u kobiet pospolitych, Wierzyła w przyjaźń, czując, że sama kochać potrafi. Kobiety, nie ufające sobie, nie dowierzają inym. To właśnie jest karą kokietek, że nigdy nie wierzą w prawdziwą miłość wielbicieli.
Marja Antonina zapomniała o wrażeniu, jakiego doznała,, spotkawszy Andreę pod drzwiami pokoju pana de Charny. Wzięła za rękę pannę de Taverney, kazała jej otworzyć drzwi i weszła prędko do pokoju chorego, zostawiając Andreę i doktora za sobą. Zaledwie królowa znikła, gdy panna de Taverney wzniosła oczy w niebo z wyrazem boleści i gniewu.
Poczciwy doktór wziął ją pod rękę i chodził po korytarzu, mówiąc:
— Czy sądzisz, że jej się uda?
— O czem mówisz, doktorze?
— Czy jej się uda skłonić biednego szaleńca, aby dał się przenieść stąd, bo w przeciwnym razie umrze tu, jeżeli gorączka potrwa dłużej.
— Wyzdrowiałby zatem, gdyby był dokąd indziej przeniesiony! — zawołała Andrea.
Doktór spojrzał na nią, zdziwiony i niespokojny:
— Zdaje mi się, że tak — powiedział.
— O, Boże! dopomóż jej! — dodała biedna dziewczyna.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/398
Ta strona została przepisana.