Królowa podeszła prosto do fotelu, na którym siedział Charny. Ten zbudzony szelestem uniósł głowę.
— Królowo! — wyszeptał, próbując powstać.
— Tak, panie, królowa — rzekła śpiesznie Marja Antonina — która wie, jak pracujesz nad utratą rozumu i zdrowia; królowa, którą znieważasz zarówno we śnie jak i na jawie, a która dba o swój honor i o bezpieczeństwo pańskie. Oto dlaczego tu przychodzę i dlaczego żal mam do pana...
Charny podniósł się drżący, nieprzytomny, a przy ostatnich słowach osunął się na kolana, obezwładniony boleścią fizyczną i moralną, opuścił głowę jak winowajca, nie chcąc i nie mogąc się podnieść.
— Czyż to podobna? — ciągnęła królowa, wzruszona szacunkiem i pokorą nieszczęśliwego — czy podobna, aby szlachcic, używający opinji prawego człowieka, pragnął koniecznie pozbawić kobietę czci i dobrego imienia? Bo zapamiętaj to sobie, panie de Charny, od pierwszego spotkania naszego nie królowę widziałeś we mnie, a byłam kobietą, potrzebującą opieki, i nie powinieneś był nigdy o tem zapominać.
Charny, poruszony do głębi słowami, pochodzącemi z serca, chciał się odezwać, chciał się bronić. Marja Antonina nie dopuściła tego.
— Cóż uczynią nieprzyjaciele moi — rzekła — jeżeli pan daje przykład zdrady?
— Ja, zdrady... — wyjąkał Charny.
— A teraz wybieraj pan: albo jesteś szaleńcem i będę
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/399
Ta strona została przepisana.
XI
POWRÓT DO ZDROWIA