Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/401

Ta strona została przepisana.

fotelu i chciala uciec; lecz głowa Charny’ego wtył opadła i uderzyła o poręcz fotelu, a różowa piana ukazał się na wargach i krople potu z czoła spadały na rękę Marji Antoniny.
— O! co za szczęście! — szeptał — co za rozkosz! — umieram przez ciebie...
Królowa naraz zapomniała o wszystkiem. Powróciła i porwała młodzieńca, w ramiona głowę jego parła na łonie a ręką drżącą położyła na sercu.
Miłość cudu dokazała. Charny ożył, otworzywszy oczy widziadło znikło. Kobieta wylękła się, że zamiast pożegnania ostatniego, zostawi po sobie palące wspomnienie. Usunęła się do drzwi; Charny zaledwie zdążył ująć i powstrzymać ją za suknię.
— Pani, którą nad Boga szanuję, w imię tego poważania.
— Żegnaj, żegnaj — mówiła królowa.
— Pani, błagam przebaczenia!
— Przebaczam ci, panie de Charny.
— Pani! daruj ostatnie spojrzenie! — Panie de Charny — rzekła królowa, drżąc ze wzruszenia i z żałości — jeżeli nie jesteś najostatniejszym z ludzi, to dziś wieczorem lub jutro, umrzesz, albo opuścisz pałac.
Słowa te w ustach królowej można było za prośbę uważać. Charny upojony złożył ręce i na klęczkach przyczołgał się do nóg Marji Antoniny. Ona już drzwi otworzyła, chcąc uciec przed niebezpieczeństwem.
Andrea, która całą uwagę skupiła na drzwi pokoju chorego, ujrzała naraz Charny’ego na klęczkach a królów wzruszoną, omdlewającą prawie; oczy młodzieńca jaśniały nadzieją i dumą, jej zaś spuszczone były ku ziemi. Ugodzona w serce, zrozpaczona, przejęta nienawiści nie dała nic poznać po sobie. Widząc królowę powracającą, wyrzucała Bogu, że za wiele dał jednej kobiecie, bo piękność, koronę a co więcej, pozwolił na półgodzinną rozmowę z panem de Charny.
Doktór zaś zanadto myślał o następstwach, aby zważać na szcezgóły. Zapytał tylko z zajęciem: No cóż, Najjaśniejsza Pani?
Królowa milczała przez chwilę, musiała odzyskać głos, stłumić bicie serca.