dem, oświecał drogę, zostawiając orszak cały w ciemności.
Spotkano na schodach kilkunastu oficerów, przyjaciół i kolegów, uprzedzonych zawczasu o wyjeździe, którzy towarzyszyli mu aż do karety. Charny wpatrywał się w okna; należące do królowej świeciły jasno. Jej Królewska Mość nie czuła się zdrowa tego wieczora i przyjmowała damy w sypialni.
Andrea, ukryta za firankami swego pokoju, drżąca, z rozpaczą w sercu, śledziła chciwie każde poruszenie chorego i jego otoczenia. Nakoniec powóz ruszył wolniutko i znikł w ciemności.
— Kiedy do mnie należeć nie może — szeptała Andrea — nie będzie go już teraz nikt inny posiadał przynajmniej.
— Jak mu przyjdzie znów ochota umierać — mówił doktór, wracając do siebie — nie skończy przynajmniej pod moją opieką, w moich rękach. Niech djabli porwą wszystkie choroby duszy! Nie jestem przecież doktorem Antonjusza, ażeby się znać na nich.
Charny szczęśliwie dojechał do domu. Doktór, odwiedziwszy go zaraz wieczorem, znalazł go dobrze i zapowiedział, że to ostatnia jego wizyta.
Charny zjadł z apetytem skrzydełko kurczęcia i trochę konfitur.
Nazajutrz odwiedził go pan de Suffren i pan de la Fayette, przysłany przez króla. Przez parę dni powtarzało się to, a potem zapomniano o nim.
Zaczął od przechadzki po ogrodzie, a po tygodniu mógł już dosiąść spokojnego konia. Zażądał też pozwolenia doktora na wyjazd do dóbr swoich. Doktór Louis zgodził się chętnie.
Charny zatem rozkazał spakować rzeczy swoje; udał się z pożegnaniem do króla, który go przyjął serdecznie i uprosił pana de Suffren, aby zapewnił królowę o szacunku jego głębokim i wdzięczności.
Marja Antonina bowiem dnia tego była słaba i nie przyjmowała nikogo. Nareszcie wsiadł do powozu, czekającego przy bramie zamku królewskiego i pojechał do małego miasteczka Villers-Cotteres, skąd zamierzył udać się do zamku de Boursonnes, odległego o milę od miasteczka, wsławionego już pierwszemi wierszami Demoustier‘a.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/406
Ta strona została przepisana.