Saint-Claude była to uliczka, używająca dobrej opinji. W kilku jej domach mieścili się ubodzy rentierzy, biedni kupcy i prawdziwi biedacy, otrzymujący wsparcia z funduszów parafjalnych.
Oprócz tych kilku domów, przy jednym rogu, od strony bulwaru wznosił się wspaniały pałac, mogący być słusznie ozdobą całej ulicy; lecz budynek ten pański, który, z poza muru nawet okalającego, mógłby blaskiem swych okien rozjaśnić całą uliczkę, ten pałac był właśnie najciemniejszy i najcichszy ze wszystkich domów dzielnicy.
Drzwi były zawsze zamknięte, okna zawsze zabite roletami ze skóry i zaopatrzone prócz tego w żaluzje i okiennice, a na wszystkiem gruba warstwa kurzu. To dom, w którym mieszkał ongiś Józef Balsamo, dziś pusty przez szczury tylko zajęty.
Po lewej stronie ulicy stoi dom biały, wysoki jak wieża, pośród niedużego ogrodu, zamkniętego wysokim murem.
Na najwyższem piętrze dwa okna świecą bezustannie czerwoną łuną. Niższe piętra — ciemne i ponure. Czyżby lokatorowie już spali? czy żałują światła i drzewa, drogiego obecnie niesłychanie? Gdy jednak cztery piętra znaku życia nie dają, piąte nietylko żyje, lecz błyszczy nadnaturalnie.
Zastukajmy do drzwi; wejdźmy na schody, prowadzące do czwartego piętra, a na piąte dostaniemy się po drabinie. Łapka sarnia wisi u drzwi; pod drzwiami mata słomiana.
Drzwi pierwsze nie zamknięte; wchodzimy do pokoju pustego i ciemnego: to właśnie ten, w którego oknach nigdy niema światła. Jest to przedpokój izby, której sprzęty zasługują na uwagę.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/41
Ta strona została przepisana.
II.
U SIEBIE