Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/441

Ta strona została przepisana.

— Prawda, Najjaśniejsza Pani, ale gdyby królowa zawsze tylko radzić się miała potrzeb a nie upodobań...
— Przedewszystkiem, na uwadze mieć powinnam spokój mój i szczęście mego domu. To pierwsze niepowodzenie nauczyło mnie, na jak wiele nieprzyjemności byłabym narażoną, jak bogatą w przykrości byłaby droga, po której kroczyć chciałam... Nie chcęc, zrzekam się wszystkiego, chcę postępować szczerze, otwarcie...
Najjaśniejsza Pani...
— Początkiem tego postanowienia będzie, że złożę próżnośc moją na ołtarzu obowiązków, jakby się wyraził pan Dorat.
Westchnąwszy, dodała:
— Naszyjnik ten był bardzo piękny.
— Jeszcze jest pięknym, królowo, a przytem naszyjnik taki to bieżąca moneta.
— Odtąd jest dla mnie marnym kamieniem, a dzieci gdy bawić się przestają, rzucają kamienie... zapominają o nich...
— Chcę powiedzieć, kochana hrabino, że odwieziesz pudełko, przyniesione przez pana de Rohan, jubilerom Bochner i Bossange.
— Mam im oddać klejnoty?
— Tak, oddać.
— Ależ... Najjaśniejsza Pani dała dwadzieścia pięć tysięcy funtów zadatku.
— Podług sposobu liczenia króla, zarabiam te dwadzieścia pięć tysięcy funtów, hrabino.
— Co? zawołała hrabina — Najjaśniejsza Pani chce stracić ćwierć miljona?... Wszak bardzo jest prawdopodobnem, że jubilerzy nie będą chcieli oddać pieniędzy, którymi już inaczej rozporządzili.
— Jestem na to przygotowana, i zostawię im zadatek pod warunkiem, że zwolnią mnie od umowy. Jubilerzy skorzystają z tego obrotu rzeczy; dostaną czwartą część miljona, nie pozbywając się naszyjnika.
Przy tych słowach królowa podała Joannie zamknięte pudełko.
Hrabina odtrąciła je nieznacznie i rzekła:
— Najjaśniejsza Pani, może udałoby się otrzymać zwłokę?
— Prosić... nigdy!