Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/444

Ta strona została przepisana.

kiemu, który każdy zna, chwali, lubi i kupuje, który ma wartość jednaką w Londynie, Berlinie, Madrycie, a nawet w Brazylji...
Ale o czemże ja myślę? — rzekła po chwili — muszę prędko zdecydować się, czy iść do kardynała, czy też, podług rozkazu królowej, odnieść naszyjnik Bochner‘owi.
Wstała, trzymając ciągle brylanty, które przez ogrzanie coraz więcej wydawały ognia.
— Więc powrócą do tego obojętnego jubilera, który je będzie ważyć i oczyszczać... powrócą, a mogły błyszczeć na łonie Marji Antoniny... Bochner będzie się gniewał, lecz wkrótce się udobrucha, zrozumie, że prócz brylantów dostaje czwartą część miljona. Ale, zapomniałam w jakiej formie napisany ma być kwit jubilera. Przecie to ważne... musi być dyplomatycznie napisany... Trzeba, żeby kwit nie obowiązywał w niczem ani Bochnera, ani królowej, ani kardynała, ani też mnie. Muszę poradzić się; nie potrafię zredagować tak ważnego aktu.
Kardynał?... o!... nie... Gdyby kardynał bardziej mnie kochał, gdyby był bogatszy, gdyby mi darował te brylanty...
Usiadła na kanapce, brylanty wciąż jeszcze w ręce trzymając, głowę miała rozpaloną i napełnioną najdziwaczniejszemi myślami, które ją przestraszały i które całą siłą woli odpychała od siebie.
Wreszcie jedna myśl uzyskała przewagę, nie spostrzegła — że minuty mijają i że wszystko w jej głowie się utwierdza, że, jak pływak zmęczony, który chcąc przypłynąć do brzegu, coraz bardziej się od niego oddala, ona, chcąc pozbyć się złej myśli, coraz bardziej w nią się zatapiała.
Godzina przeszła w tem męczącem milczeniu, godzina brzemienna rozmyślaniami o mroczym celu.
Podniosła się wreszcie, blada była, jak kapłanka natchnienia, i zadzwoniła na służącą.
Druga po północy wybiła.
— Sprowadź mi dorożkę — rzekła do służącej — która też po chwili znalazła fiakra, na rogu ulicy drzemiącego.
Pani de la Motte, wsiadła sama, odesławszy swą pannę służącą.
W dziesięć minut później, dorożka zatrzymała się przed domem pana Réteau de Villette.