— List, a raczej przyznanie się...
— Pokaż pan!...
— O!... książę, pokazałbym, ale przysięgliśmy, wspólnik mój, i ja, że nikt tego nie zobaczy...
— A to dlaczego?...
— Tak rozkazała królowa, która pragnie zachować tajemnicę.
— A!... to co innego!... Szczęśliwi jesteście, panowie jubilerzy, że posiadacie w ręku listy królowej.
— Za sto trzydzieści pięć tysięcy funtów, zaśmiał się Bochner, można chyba...
— Są rzeczy, którychby za dziesięć miljonów, za sto miljonów nawet, kupić nie można — przerwał surowo prałat. — Więc należność państka jest zagwarantowana?...
— Możliwie dobrze.
— Królowa uznaje dług?...
— Uznaje...
— I podejmuje się zapłacić?...
— W przeciągu trzech miesięcy pięćkroćstotysięcy funtów, resztę na początku kwartału.
— A... procenty.
— Wasza Eminencjo, jedno słówko królowej zagwarantowało je. Jej Królewska Mość — pisze między innemi: „Obróbmy ten interes między nami“ — „między nami, Wasza Eminencja rozumie; „nie będziesz pan miał przyczyny żałować tego“. I podpisała się. Od tej chwili cały ten interes stał się dla mego wspólnika i dla mnie sprawą honorową.
— Jesteśmy więc w porządku, panie Bochner; wkrótce z innym przybędę interesem...
— Wasza Eminencja zechce zaszczycić nas swem zaufaniem?...
— Ale zauważ pan, że współdziała tu ta uprzejma hrabina...
—Jestesmy pani de la Motte nader wdzięczni i postanowiliśmy, pan Bossange i ja, uznać jej łaskawe pośrednictwo, kiedy całkowita suma za naszyjnik wpłynie do kasy naszej...
— E... rzekł kardynał — nie zrozumiałeś mnie, panie Bochner.
Kardynał wsiadł do swego powozu, odprowadzony przez ukłony całego personelu.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/447
Ta strona została przepisana.