Joanna de la Motte pragnęła przekonać się przedewszystkiem, z kim ma do czynienia.
Starsza z przybyłych, lat około trzydziestu dwóch, była olśniewająco piękna, ale wyraz dumy rozlanej na twarzy ujmował jej nieco uroku. Tak przynajmniej osądziła Joanna.
Sposób atoli trzymania głowy był tak dystyngowany, spojrzenie tak rozkazujące, że mimowoli wzbudzały szacunek, połączony z bojaźnią.
Rozpatrując dalej, przekonała się, że młodsza z pan posiadała figurę giętką, pierś szeroką i wypukłą, a rączkę białą i pulchną, gdy ręce starszej były szczupłe i nerwowe.
Joanna Walezjanka, po tych spostrzeżeniach, głosem czułym i pokornym, zapytała, jakim szczęśliwym okolicznościom odwiedziny te zawdzięcza.
Na dany znak odezwała się młodsza z przybyłych:
— My, pani hrabino, jesteśmy przełożone zakładu dobroczynnego. Słyszałyśmy o pani bardzo dużo, i postanowiłyśmy poznać osobiście jej położenie, a także usłyszeć z ust pani historję jej życia.
Joanna zamyśliła się nad odpowiedzią.
— Szanowne panie — zaczęła — ten oto portret Henryka III, to portret brata mego pradziada; bo pochodzę z domu Walezjuszów, o czem słyszałyście zapewne.
Zamilkła i czekała na zapytanie.
— Pani — odezwała się starsza dama, głosem poważnym choć słodkim — czy prawdą jest, co mówią, że matka pani była odźwierną domu zwanego Fontette, przy Barsur-Seine?
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/45
Ta strona została przepisana.
III.
JOANNA DE LA MOTTE WALEZJANKA.