napełniło się nadzieją błogą, myślała, że spełnią się jej przewrotne chęci.
— Owszem... — odparła.
Hrabia wziął latarkę, otworzył własnoręcznie kilkoro drzwi; po schodach weszli na trzecie piętro i ujrzeli się w mieszkaniu, opisanem przez Cagliostra.
Oliwrja zastała mieszkanko urządzone, jakby zamieszkałe.
— Mogłabym sądzić — zawołała — że mnie tu oczekiwano!
— Nie ciebie, lecz mnie; lubię ten pawilonik i często tu sypiam.
Spojrzenie Oliwji mieniło się barwami, jakie spostrzec się dają w źrenicach kotów.
Chciała coś powiedzieć, lecz Cagliostro zapobiegł temu:
— Nie zbraknie ci tu niczego, panna służąca przybędzie za kwadrans. Żegnam panią!
Ukłoniwszy się i uśmiechnąwszy, znikł.
Biedna uwięziona upadła na łóżko; była zmartwiona, zdziwiona i wyczerpana.
— Stanowczo nie pojmuję, co się ze mną dzieje — wykrzyknęła, śledząc oczyma tego niezrozumiałego Cagliostra.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/459
Ta strona została przepisana.