dne i eleganckie, choć przedtem nie mieszkała w niem kobieta, lecz mężczyzna. Znajdowało się tam wszystko, co życie uprzyjemniać może, przedewszystkiem zaś słońca było dużo, światła i powietrza, nie tak, jak w ciemnych pokojach na dole.
Przejęta dziecięcą radością, pobiegła na taras, położyła się na taflach kamiennych, wśród trawek i kwiatów i podobna była do węża, wyzierającego z gniazda. Zadowolenia jej trudno opisać, spostrzegała bowiem co chwila co innego.
Położyła się na podłodze, aby nie będąc widzialną dla sąsiadów, przypatrywać się przez kraty tarasu wierzchołkom drzew, domom w dzielnicy Popincourt i kominom, z których wydobywały się zbite kłęby dymu.
W ten sposób przeszły jej dwie godziny. Wypiła filiżankę czekolady, przyniesioną przez służącą, przeczytała gazetę — i nie pomyślała jeszcze o tem, że może wyjrzeć na ulicę.
Była bo też to niebezpieczna przyjemność. Wszak ludzie pana de Crosne, psie dusze w ludzkiem ciele, biegający dzień cały jak psy gończe mogli ją zobaczyć. Jakże przykre przebudzenie po śnie słodkim! Nicolina nie mogła jednako długo pozostawać w poziomem położeniu: oparła się na jednem ramieniu.
Wtedy ujrzała drzewa orzechowe w Menillmontant, wielkie, rozłożyste drzewa na cmentarzu, mnóstwo domów różnokolorowych, wzniesionych na brzegu Charonny aż do Chaumont, a otoczonych zielonością lub skałami gipsowemi, pokrytemi krzakami i bodziakiem.
Gdzieniegdzie, na drogach, podobnych do wstęg, wijących się wśród pagórków, na ścieżkach między szczepami winnemi — poruszały się małe stworzenia; byli to wieśniacy, jeżdżący na osłach, dzieci, przypatrujące się lub pomagające w wyrywaniu chwastów, kobiety, układające grona winne, aby słońce większy miało do nich dostęp.
To życie wieśniacze podobało się Nicolinie, bo zawsze tęskniła za piękną wsią Taverney.
Nasyciła się jednakże widokiem wsi, a ponieważ pozycję przyjęła wygodną i pewną wśród kwiatów, nie narażając się na to, aby ją ktoś spostrzec mógł, oczy zatem przeniosła z pagórków na dolinę i z dalekiego widnokręgu coraz bliżej, aż do domów, położonych naprzeciwko.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/461
Ta strona została przepisana.