koronkami, ponownie usiadła na fotelu, i oparła kark swój na twardych poduszkach, aby utrzymać równowagę, nie narażając na szwank fryzury. Nieruchoma ta kobieta podobna była do owych bóstw indyjskich, siedzących nieruchomo i zapatrzonych w oznaczony punkt, skutkiem ciągłego myślenia o jednym i tym samym przedmiocie.
Oliwja zauważyła, że ufryzowana dama bardzo była ładna; nóżka jej, oparta o framugę okna i obuta w różowy atłasowy sandałek, była maleńka i zalotna; podziwiać też musiała jej ślicznie utoczone ramię i pierś, wyglądającą z poza gorsetu szlafroczka, ale najbardziej zaciekawiało ją — to bezustanne jej rozmyślanie.
Kobieta, którą myśmy już poznali, lecz której Oliwja poznać nie mogła, nie przypuszczała, że ją widzi ktośkolwiek; nigdy nie otwierano okiennic naprzeciwko; pałacyk pana de Cagliostro nie odkrył nigdy jeszcze nikomu swych tajemnic, a prócz malarzy, którzy go odświeżali, nikt nie pokazywał się przy jego oknach.
Dama o pięknej fryzurze pozostawała zatopiona w myślach, Oliwja sądziła, że ładna ta osoba marzy o przeszłych miłostkach.
Obie kobiety tyle miały wspólnych węzłów — łączyła je piękność, samotność, nuda, że uważać się zaczęły za dwie dusze, które po długiem szukaniu, dzięki wstawienictwu przeznaczenia, drogę do siebie znalazły.
Oliwja nie mogła oderwać oczu od samotnej myślicielki. Była to siła przyciągająca, moralny mająca zaczątek, bo przyciągała kobietę do kobiety. Takie uczucia istot, w których ciało główną, a dusza zupełnie podrzędną odgrywa rolę.
Oliwja uważała piękną samotnicę duchową siostrę swoją. Wytworzyła dla niej romans, podobny do tego, który sama przebyła, bo sądziła w swej naiwności, że nie można być ładną i szykowną i mieszkać w opuszczeniu na ulicy Saint-Claude, jeśli nie nosi się w sercu głębokiej rany.
Kiedy Oliwja wykuła już swą romantyczną baśń ze śpiżu i brylantów, przejęła się nią i uniosła na skrzydłach fantazji, aby przebyć przestrzeń, dzielącą ją od towarzyszki niedoli, w której też chętnie skrzydłaby widziała.
Lecz ufryzowana dama nie poruszała się, zdawała się drzemać; od dwóch godzin siedziała nieruchomo.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/463
Ta strona została przepisana.