Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/476

Ta strona została przepisana.

wszystkie jej toalety i odgadywał, pomimo gęstej zieloności, która mu dobrze widzieć nie pozwalała — obszerne okrycie zielone, które nadawało całej jej postaci ponętny urok.
Po nadejściu wieczoru, który wypędzał z parku dostojnych spacerowiczów, dochodził aż do galerji i odosobnionych kolumn i śledził ostatnie ruchy ukochanego cienia; potem powracał do swego okna i patrzył przez wyręb zrobiony między ogromnemi drzewami na światło, roztaczające się w oknach Marji-Antoniny; uważał i pilnował aż do zgaszenia tych świateł, wtedy zaś żyć zaczynał wspomnieniami i nadzieją, tak jak dotąd żył — dzięki pilnowaniu i podziwianiu.
Pewnego wieczoru, kiedy już przeszły dwie godziny od pożegnania owego cienia, Charny chciał udać się na spoczynek, gdy nagle usłyszał skrzypnięcie zamku.
Powrócił do okna i wsłuchiwać się zaczął...
Było już późno; zegary wydzwaniały właśnie północ; Charny był zdziwiony tym niezwykłym szelestem.
Ten buntowniczy zamek, znajdował się przy małych drzwiach, ze dwadzieścia pięć kroków oddalonych od domku Oliviera, które otwierano tylko podczas wielkich polowań, aby stworzyć przejście dla wozów naładowanych dziczyzną.
Charny zauważył, że ci, którzy drzwi otworzyli, wcale nie rozmawiali; weszli, zamknęli za sobą, i skierowali się w aleję, przechodzącą około okien jego domku.
Charny nie mógł zrazu widzieć, kto przechodzi, lecz gdy usłyszał szelest jedwabi, przekonał się, że dwie kobiety w atłasowych płaszczach odbywały nocną wycieczkę.
Kobiety te, zakręciwszy w dużą aleję wprost okien pana de Charny, ukazały się nagle przy blasku księżyca, i Olivier silą całą wstrzymywał się od krzyku radości... Po ruchach i uczesaniu poznał Marję-Antoninę; widział też dolną część jej twarzy, lecz cień od kapelusza bardzo mu przeszkadzał. W ręku trzymała różę.
Pomimo silnego wrzuszenia, Charny ostrożnie wyskoczył z okna. Biegł po trawie, aby tylko nie wywołać szmeru, ukrył się za drzewami, i wzrokiem śledził obie kobiety, które coraz chód zwalniały. Cóż miał począć? Królowa miała przy boku towarzyszkę, nie groziło jej więc żadne niebezpieczeństwo. Ah! dlaczegóż nie była sama?... Był-