Ta strona została przepisana.
ny w ostatnich chwilach mniej się zajmował; całował namiętnie różę, zupełnie świeżą, pachnącą, zapewne tę samą, którą królowa wchodząc do parku w ręku trzymała — i która przed chwilą z rąk jej wypadła.
Róża i namiętne całusy na róży złożone!... Czy szło o sprawę ambasady, czy też o tajemnicę stanu?
Charny znów tracił zmysły. Chciał już rzucić się na nieznajomego i wyrwać mu róże, gdy zjawiła się towarzyszka królowej i rzekła:
— Służę, waszej wielebności, tędy.
Charny pomyślał, że nieznajomym jest jakiś książę krwi i oparł się o drzewo, aby nawpół martwy, nie upadł na trawnik.
Nieznajomy skierował się w stronę, skąd głos pochodził i znikł razem z damą.