bardziej pieszczotliwie. Chwilami zdawało się biednemu Charny‘emu, że słowa wywołujące dreszcze, zamieniają się w czyny, a wtedy konał z gniewu i zazdrości; — lecz nie, nic się nie zmieniło.
W chwili, gdy głos się rozjaśniał, znaczący ruch towarzyszki, słyszącej widocznie wszystko, wstrzymywał namiętnego mówcę i zmuszał go do zniżenia diapazonu swych elegji.
Królowa milczała uparcie. Nieznajomy, popierając prośby prośbami, czego domyślał się Charny po śpiewności i harmonji słów, nie otrzymywał nic więcej nad milczenie, pozwalające mówić mu dalej, lecz łaska ta zbyt jest mała dla ust gorących, które pić zaczęły miłość i rozkosz. Nagle królowa wyrzekła słów kilka; tak się przynajmniej zdawało. Słowa te musiały być ciche, gdy tylko nieznajomy je usłyszał, lecz zawołał, uniesiony radością i zachwytem:
— O dzięki ci, dzięki moja królowo! Więc do jutra!...
Królowa zupełnie zasłoniła twarz.
Charny uczuł zimny pot, który wielkiemi kroplami spadał z jego czoła.
Królowa wyciągnęła obie ręce; nieznajomy ujął je gorączkowo i złożył na nich pocałunek tak długi i tak czuły, że Charny przecierpiał wszystkie katusze, które okrutna ludzkość przejęła od piekielnych barbarzyńców.
Królowa powstała prędko i podała rękę swej przyjaciółce; obie przeszły koło Charny‘ego. Nieznajomy oddalił się również — i Charny, którego niewypowiedziany ból przykuł do miejsca, usłyszał skrzypnięcie obojga drzwi.
Trudno opisać stan Charnv’ego po tem strasznem odkryciu; noc całą biegał po parku, wyrzucając alejom, że są wspólniczkami zbrodni. Charny, dotąd nieprzytomny, wtedy dopiero odzyskał rozum, gdy wśród bezładnej bieganiny potknął się o szablę, którą poprzednio z obawy, że jej użyje, odrzucił.
To ostrze, przez które upadł, przypomniało mu nagle o jego godności, obudziło jego uczucia. Człowiek rozjątrzony i rozgorączkowany, jeżeli trzyma w ręku szablę, to myśli, że przebić nią musi siebie lub tego, który go obrazi. Przez dotknięcie się stali, Charny stał się znów tym, kim był zawsze: rozumem tęgi, ciałem silny. Przestał biegać po parku, tylko wolno i spokojnie skierował
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/483
Ta strona została przepisana.