— Była to pani de Boulainvilliers, wszak prawda?...
— Tak, ona sama.
— Zdaje mi się, że już umarła?...
— Tak jest, a śmierć jej pogrążyła mnie z powrotem w nędzę. Opiekunka wydała mnie wprawdzie za mąż, za prawego i szlachetnego oficera, pana de la Motte, ale na nieszczęście był on wtedy daleko. Oto koniec mojej historji. Skróciłam ją bardzo, aby nie nadużywać cierpliwości pań łaskawych, które już odwiedzinami swemi dały dowód prawdziwego miłosierdzia.
Po tych słowach pani de la Motte, nastała cisza; starsza z dam przemówiła pierwsza:
— A gdzie jest teraz mąż pani i co robi? — zapytała.
— Mąż mój znajduje się przy garnizonie w Bar-Sur-Aube, służy w żandarmerji i także oczekuje lepszych czasów.
— Czy pani zgłaszana się do króla o wsparcie?...
— O tak, łaskawa pani!...
— Nazwisko Walezjuszów, poparte dowodami, powinno było obudzić sympatję dla pani...
— Nie wiem, łaskawa pani, jakie wrażenie sprawia moje nazwisko, ponieważ na żadną prośbę nie otrzymałam odpowiedzi.
— Musiałaś pani jednakże przedstawiać się ministrom, królowi, królowej?...
— Próżne były o to moje starania, nigdzie mnie nie dopuszczono — odrzekła pani de la Motte.
— Niepodobna przecie, abyś pani żebrała?...
— Nie, łaskawa pani, już tego nie potrafię... Ale...
— Ale co?....
— Ale tak, jak mój ojciec, umrzeć z głodu potrafię...
— Czy pani masz dzieci?...
— Nie mam; a mąż mój złoży życie w usługach króla zakończy honorowo karjerę swoją.
— Czy może pani pokazać nam papiery, udawadniające jej położenie?...
Joanna podniosła się, wyjęła z szuflady parę świstków i podała do przejrzenia.
Ponieważ chciała korzystać z chwili czytania dokumentów, aby zobaczyć dokładnie twarz starszej damy, wysunęła knot lampy i starała się skierować światło w jej stronę.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/50
Ta strona została przepisana.