ważny, bardzo smutny i blady, na twarzy zaś osiadł mu wyraz pogodnej cierpliwości, zwykłej u męczenników i aniołów.
Królowa wzięła go za rękę i poprowadziła pod kasztan, gdzie najpierw się zatrzymali.
— Mówisz pan — rzekła — że to było tutaj?
— Tak jest, Najjaśniejsza Pani.
Królowa była tak słaba, tak zmęczona tem wyczekiwaniem w wilgotnym parku, że oparła się o drzewo, a głowę pochyliła na piersi.
On stał ponury i nieruchomy.
Ona twarz zakryła rękoma, przez co Charny nie spostrzegł łez, płynących zjej oczu po rączkach białych i delikatnych.
Nagle podniosła głowę i rzekła:
— Ma pan słuszność, jestem potępiona i skazana. Chciałam dać dowód, że mnie niesłusznie czerniono; Bóg jednakże tego nie chciał, poddaję się zatem... Zrobiłam, czego nie zrobiłaby żadna kobieta, a tem mniej królowa. O, panie, jakąż władzę ma królowa, skoro nie może zapanować nad własnem sercem! Czem jest królowa, kiedy nie może zasłużyć sobie na szacunek uczciwego człowieka! Pomóż mi pan wstać abym stąd odeszła; nie odmawiaj mi swej ręki...
Charny bez zmysłów padł przed nią na kolana.
— Pani — rzekł, uderzając czołem o ziemię, gdybym nie był nieszczęśliwym, który cię kocha, przebaczyłabyś mi?... Nieprawdaż?
— Pan — zawołała gorzko królowa — pan mnie kochasz, a myślisz, żem pozbawiona czci. Pan, który przecież masz rozum, oskarżasz mnie, żem temu dała kwiat, tamtemu — całusa, innemu mężczyźnie miłość! O, nie kłam pan przynajmniej! Pan mnie nie kochasz!
— Pani, widziałem duet zakochanej królowej, a tuż obok duet kochanka.
Królowa wzięła go za rękę, przyciągnęła do siebie i zawołała:
— Widziałeś... Słyszałeś... To ja byłam... ja... — rzekła głosem przytłumionym. Jeżeli na tem miejscu, pod tymże kasztanem, siedziałam jak teraz siedzę, a tyś przy nogach mych jak tamten, jeżeli trzymam twą rękę, przyciągam cię do mej piersi i rękoma obejmuję, jeżeli mówisz, że ja
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/501
Ta strona została przepisana.