Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/504

Ta strona została przepisana.
XXVII
POŻEGNANIE I UWOLNIENIE

Królowa nazajutrz była swobodna i wesoła, i jak zwykle udała się na mszę.
Mszy wysłuchała nader uważnie; nigdy nie schylała tak głęboko swojej dostojnej głowy.
Podczas, gdy królowa modliła się z takim zapałem, mnóstwo ludzi, jak zwykle w niedzielę, ustawiało się szpalerami od kaplicy do apartamentów; nawet stopnie schodów zajęte były przez panów i damy.
Między temi ostatniemi, odznaczała się skromnością i szykiem hrabina de la Motte; pomiędzy szlachetnymi panami, na prawo, stał pan de Charny, któremu winszowano wyzdrowienia, powrotu i zadowolonej miny.
Podczas, kiedy z prawdziwie szczęśliwym wyrazem twarzy przyjmował życzenia, stojący po stronie lewej podeszli doń, aby także okazać mu przyjaźń i szacunek. Gdy wtedy spojrzał przed siebie, spostrzegł stojącego ponuro i samotnie, zawsze eleganckiego Filipa de Taverney. Od czasu, gdy de Taverney oddał wizytę Charny‘emu po ich pojedynku, żadne już ich stosunki nie łączyły.
Charny, widząc Filipa spokojnego, bez wyrazu niechęci lub przyjaźni, uprzejmie ukłonił mu się, na co mu zdaleka odpowiedziano ukłonem.
Charny poprzestał na tem, a przedostawszy się z prawego szpaleru do lewego, podszedł do Filipa, nie poruszającego się, i skłoniwszy mu się rzekł:
— Panie de Taverney, powinienem był już podziękować panu za troskliwość o moje zdrowie, lecz zaledwie wczoraj powróciłem...
Filip spojrzał, zarumienił się i spuścił oczy.
— Będę miał zaszczyt złożyć panu jutro moje uszanowanie, i mam nadzieję, że zapomni pan o tem, co zaszło...