Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/513

Ta strona została przepisana.

Oliwja ucałowała Joannę, która oddawała zawsze w dwójnasób dowody czułości.
— Ach, jakżem się nudziła — zawołała Oliwja — szukałam cię, wzywałam.
Kiedy niepodobna cię odwiedziać; naraziłabym ciebie i siebie na niebezpieczeństwo... Na samą myśl o niem drżeć muszę.
— Opowiedzże mi czemprędzej.
— Wiesz, że dużo masz nieprzyjemności.
— Tak jest, niestety!
— Chciałaś wychodzić, aby się trochę rozerwać.
— I przyjaźń twoja w tem mi pomogła.
— Pamiętasz także, że mówiłam ci o tym dość miłym oficerze z dworu królewskiego, trochę narwanym, który kocha się w królowej, do ciebie nieco podobnej?... Byłam do tego stopnia lekkomyślna, że zaproponowałam ci niewinną rozrywkę, polegającą na zażartowaniu sobie z biednego chłopca i na malej mistyfikacji, pozwalającej mu przypuszczać, że królowa jest nim trochę zajęta.
— Nie wspomnę już nic o tych dwóch przechadzkach nocnych w parku w towarzystwie tego biedaka...
Oliwja westchnęła.
— O tych dwóch przechadzkach, podczas których tak dobrze grałaś swoją rolę, że biedny kochanek zaczął sprawę traktować poważnie.
— Może to było nieuczciwe — odparła Oliwja, oszukiwałyśmy go, a on wcale nie zasługiwał na to, gdyż jest bardzo miłym człowiekiem.
— Otóż posłuchaj, całe zło nie w tem tkwi tylko, żeś go obdarowała różą, żeś pozwalała nazywać się Najjaśniejszą Panią, żeś dała mu ręce do ucałowania. To jeszcze nic nadzwyczajnego, ale... zdaje się, że to jeszcze nie było wszystko....
Oliwja zarumieniła się mocno, lecz ciemność nocy nie pozwalała dostrzec tego Joannie.
— Jakto? — zapytała Nicolina, dlaczego sądzisz, że to nie wszystko?
— Wszak widzieliście się potem raz jeszcze, — powiedziała Joanna.
— Byłaś przecież obecna i wtedy.
— Wybacz, Oliwjo; jak zwykle znajdowałam się zdala od was, udając, że was pilnuję, aby pomóc ci w twej