Słońce miało się ku zachodowi; story były zapuszczone, okna zamknięte... Cisza panowała zupełna, od czasu do czasu tajemniczy szmer przerywał jednostajność.
Jedenasta wybiła na dzwonnicy Ś-go Pawła, kiedy Joanna zajechała na ulicę Ś-go Ludwika w karetce pocztowej zaprzężonej w cztery silne konie. Miejsce na kozie zajmował jakiś człowiek, owinięty tajemniczym płaszczem.
— Joanna poleciła stangretowi zatrzymać się przy skręcie ulicy du Roi-Doré..
— Niechaj kareta tu czeka, kochany panie Réteau — powiedziała Joanna, — nie upłynie pół godziny, a przyprowadzę pewną osobę, która zajmie miejsce w powozie, i którą każesz zawieźć do domu mego w Ammiens. Tam oddasz osobę tę pod opiekę mego dzierżawcy Fontaine a, który już wie, co dalej przedsięwziąć.
— Stanie się podług rozkazu pani hrabiny.
— Zapomniałam zapytać pana czy masz bron przy sobie.
— Mam, pani hrabino.
— Pannie tej grozi niebezpieczeństwo ze strony pewnego warjata... może zechce zatrzymać ją w podroży.
— Cóż mam wtedy począć?
— Strzelisz w pierwszego, który stanie wam na drodze.
— Dobrze, pani hrabino.
— Żądałeś ode mnie dwudziestu luidorów za pewną rzecz, chętnie dam ci sto, nadto jeszcze zapłacę koszta podróży do Londynu, gdzie spotkamy się przed upływem trzech miesięcy.
— Może pani polegać na mnie.
— To dla twego dobra.
— Dla naszego, chcesz pani powiedzieć, — odparł pan Réteau, całując w rękę hrabinę. Zatem czekamy.
— A ja pobiegnę wyprawić wspomnianą damę.
Cała dzielnica pogrążona była we śnie; Joanna własnoręcznie zapaliła świecę, która podług umowy, oznajmić miała Oliwji, że godzina ucieczki wybiła.
— Oliwja jest uosobieniem ostrożności — pomyślała Joanna, widząc, że w oknach panuje zupełna ciemność.
Potem mignęła trzykroć zapaloną świecą. Nie wywołało to wrażenia, lecz Joannie zdawało się, iż słyszy jęk, pdobny do powiedzenia „tak“.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/518
Ta strona została przepisana.