rywającą święcę i, pomimo wzdragań nieznajomych, poszła za niemi.
— Do widzenia, pani hrabino! — zawołały obie.
— Gdzie i kiedy będę mogła paniom podziękować? — zapytała Joanna.
— Dowie się pani o nas niedługo — rzekła starsza schodząc jak można najprędzej.
Pani Walezjanka zawróciła do pokoju, ażeby zobaczyć ile też rulon złota zawierał, gdy wtem potrąciła nogą o przedmiot jakiś, leżący na macie pod drzwiami. Schyliła się szybko, podniosła go i pobiegła do lampy. Była to maleńka złota puszka, dość płaska, roboty zupełnie prostej. Otworzyła — i ze zdziwieniem ujrzała minjaturę kobiety pięknej olśniewająco, z wyrazem wyniosłym i dumnym uczesanie głowy podług mody niemieckiej, łańcuch przepyszny, jakgdyby z orderem na szyi, dodawały obliczu powagi. Litery M. i T. złączone razem i otoczone liśćmi laurowemi, mieściły się u spodu minjatury.
Pani de la Motte, wnosząc z podobieństwa minjatury domyślała się, iż musi to być portret matki lub babki starszej damy, i pierwszym jej popędem było biec na schód; i oddać pudełeczko, gdy usłyszała trzask zamykających się drzwi wchodowych. Pobiegła do okna, lecz wychyliwszy się, zobaczyła już tylko na skręcie ulicy kabrjolet, znikający szybko.
Joanna została z pudełkiem w ręku, obiecując sobie, że je odeśle do Wersalu; nareszcie schwyciła rulon:
— O! nie myliłam się — powiedziała — pięćdziesiąt dukatów tylko... — i cisnęła go na podłogę...
Papier się rozdarł i złoto się potoczyło.
— To luidory! i to luidory podwójne! Pięćdziesiąt sztuk! razem dwa tysiące czterysta franków!
— Więc one są aż tak bogate? O! muszę je odnaleźć!..
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/52
Ta strona została przepisana.