Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/522

Ta strona została przepisana.

— Beausire!.. — zawołała osłupiała Joanna, — Beausire!... Przecież on nie znał jej adresu!...
— Owszem, pani, znał go, — odparł Cagliostro, podając drugi bilecik, który wyjął z kieszeni, oto papier jaki znalazłem na schodach, gdym, jak zwykle, szedł w odwiedziny. Widocznie liścik ten wypadł z kieszeni pana de Beausire‘a.
Hrabina, w dreszczach cała, czytała:
„Pan de Beausire spotka pannę Oliwję na ulicy S-go Klaudjusza, przy rogu bulwaru, oczekiwać tam będzie i natychmiast z nią odjedzie. Szczera przyjaciółka podała mu tę radę... podobno czas potrzebny nadszedł“.
— Ale któż napisał ten bilecik? — zapytała.
— Najwidoczniej pani, szczera przyjaciółka Oliwji.
— A jakże on się tu dostał? — zapytała znów, patrząc z wściekłością na niewzruszonego Cagliostra.
— Czyż przy pomocy pani klucza, wejść nie można: odparł Cagliostro.
— Te domysły są bardzo przekonywające, — rzekła Joanna — ja zaś mam tylko podejrzenia.
— O, i ja podejrzewam również dobrze... — zauważył Cagliostro, i przy tych słowach wykonał ruch żegnający.
Joanna schodziła ze schodów... przedtem było na nich pusto i ciemno; teraz na drodze swej spotkała ze dwudziestu kamerdynerów i mnóstwo światła. Cagliostro głośno i przy służbie kilkakrotnie wymówił do niej:
— Pani hrabino de la Motte.
Wyszła, ziejąc złość i zemstę, jak bazyliszek zieje jad i ogień.