Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/527

Ta strona została przepisana.
XXXI
JUBILEROWIE

Królowa oczekiwała ich z widoczną niecierpliwością, a spostrzegłszy, zawołała:
— A, i pan Bochner; poszukałeś pan sobie pomocy, panie Bossange; bardz dobrze!
Bochner nic nie odpowiedział; za wiele trapiło go myśli. W takim razie najlepiej szukać ratunku w ruchach: Bochner padł też do nóg Marji Antoniny.
Ruch to był wymowny. Bossange natychmiast poszedł w ślady swego wspólnika.
— Panowie! — rzekła królowa. — Nie ulega wątpliwości, że tak panowie, jak i ja, jesteśmy ofiarami tajemnicy, która zresztą przestaje już być dla mnie tajemnicą.
— A, Najjaśniejsza Pani — zawołał Bochner, zachwycony słowami królowej — już nas Najjaśniejsza Pani nie posądza o... Ach! jakiż brzydki wyraz... o fałszerstwo!
— Również przykry jest on dla mnie jak i dla pana, zapewniam go o tem — rzekła królowa. — Odpowiadaj pan na moje pytania: Nie otrzymałeś pan brylantów?.
— Nie odebraliśmy ich — odpowiedzieli równocześnie jubilerzy.
— No, więc zależy wam zatem na wiadomości, komu ja je wręczyłam. Nie widzieliście panowie hrabiny de la Motte?
— Widzieliśmy ją, Najjaśniejsza Pani.
— Nie oddała panom nic ode mnie?
— Nic, Najjaśniejsza Pani; powiedziała tylko: „Czekajcie“.
— A kto przyniósł list ode mnie?