Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/533

Ta strona została przepisana.

mówił, raty zostały oznaczone przez nią, i ubezpieczone jej podpisem.
— Jej podpisem?... więc to jest podpis królowej?
Jubilerzy pokazali list, który kardynał przebiegł oczyma.
— Ależ! — zawołał — jesteście dziećmi! Marie-Antoinę de France... Przecież królowa jest córką dwom Austrjackiego! Okradziono was: pismo i podpis są sfałszowane.
— Więc w takim razie musi hrabina de la Motte wiedzieć o oszuście i złodzieju! — zawołali zrozpaczeni jubilerzy.
Prawda ta ocuciła kardynała.
Zadzwonił i dał rozkaz taki sam jak królowa.
Ludzie rozbiegli się w pogoń za Joanną, której powóz nie mógł jeszcze być daleko.
— Pani hrabina de la Motte — wołali ochrypli jubilerzy — tak, tak ona nas zgubiła!
— Pani de la Motte jest osobą tak prawą, tak uczciwą, że zabraniam ją podejrzewać.
— Ale przecież ktoś jest winien — odparł zrozpaczony Bochner — ktoś przecież napisał te dwa sfałszowane dokumenty.
— Czyż ja je wystawiłem? — zapytał wyniośle kardynał.
— Wasza Eminencjo, nie mówimy tego bynajmniej Prosimy tylko o objaśnienia!
— Ależ ja sam pragnę objaśnień!
— Wasza Eminencjo, cóż mamy odpowiedzieć królowej, która jest również oburzona, jak i my... Twierdzi, że pan lub pani de la Motte macie naszyjnik.
— Tak! — zawołał kardynał, blady ze wstydu i złości, — powiedzcie więc królowej, że... Albo nie... nie mówcie lepiej nic i tak już dość hałasów. Ale jutro... jutro będę odprawiał nabożeństwo w Wersalu; przyjdźcie tam, a zobaczycie, że przybliżę się do królowej i zapytam, czy naszyjnik nie jest w jej posiadaniu, a jeżeli mi zaprzeczy, wtedy, panowie, ja wam zapłacę, bo jestem de Rohan!
— Więc jutro?... Nieprawdaż, Wasza Eminencjo? — zapytał Bochner.
— Jutro o jedenastej rano, w kaplicy wersalskiej — odparł kardynał.