Nazajutrz około — dzisiątej rano, wjechał do Wersalu powóz z herbami pana de Breteuil.
Czytelnicy przypomną sobie, że pan Breteuil był rywalem i nieprzyjacielem pana de Rohan i tylko czekał na to, aby wywołać upadek kardynała.
Pan de Breteuil, który już przed godziną posłał prosić o posłuchanie u króla, zastał monarchę przy ubieraniu się na mszę.
— Przykro mi niezmiernie — zaczął minister — że muszę zachmurzyć spokój Najjaśniejszego Pana. Jestem, doprawdy, zakłopotany; nie wiem, jakby to Najjaśniejszemu Panu opowiedzieć; sprawa ta nie należy do mego wydziału... jestto kradzież, a zatem jedynie powinna martwić szefa policji...
— Kradzież! — zawołał król. — Jesteś pan dozorcą pieczęci państwa, a złodzieje prędzej czy później ze sprawiedliwością spotkać się muszą. Sprawa więc należy do wydziału pańskiego, mów pan, słucham.
— Czy Wasza Królewska Mość słyszał o naszyjniku brylantowym? — Naszyjnik Bochnera? — Tak, Najaśniejszy Panie.
— Naszyjnik, który królowa mu zwróciła?...
— Waśnie, o nim mowa.
— Najjaśniejszy Panie — zauważył pan de Breteuil, niezrażając się tem, że wiele narobi złego — właśnie ten naszyjnik został skradziony.
— O! to szkoda — odparł król — to była rzecz drogocenna, lecz łatwo poznać takie brylanty; nikt ich nie zmniejszy i policja je znajdzie napewno.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/534
Ta strona została przepisana.
XXXII
SZERMIERKA I DYPLOMACJA