Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/537

Ta strona została przepisana.

— Obowiązujesz się pan?
— Tak, biorę to na moją odpowiedzialność, Najjaśniejszy Panie.
Król wielkiemi krokami chodził po pokoju.
— Okropne to sprawy — rzekł — lecz nie widzę jeszcze kradzieży.
— Najjaśniejszy Panie, jubilerzy mają pokwitowanie, podpisane przez królowę, musi ona więc mieć naszyjnik...
— A! — zawołał król, a w głowie jego brzmiała nadzieja — królowa zaprzecza... Breteuil...
— Najjaśniejszy Panie, wszak zawsze dawałem dowody tego, że poważam, że uwielbiam królowę, czułbym się też bardzo nieszczęśliwy, gdybym przypuszczał, że Wasza Królewska Mość, nie widzi szacunku mego i przywiązania dla najniewinniejszej z niewiast.
— W takim razie oskarżasz pan tylko pana de Rohan?.. To ciężkie oskarżenie, baronie.
— Może upadnie ono wobec śledztwa, lecz to jest koniecznie potrzebne. Pomyśl, Najjaśniejszy Panie, że królowa twierdzi, iż nie ma naszyjnika, że jubilerzy obstają, jakoby naszyjnik królowej sprzedali; naszyjnika znaleźć nie można, ktoś powiedział „kradzież“... i słowo to wytrącił pomiędzy nazwiska królowej i pana de Rohan.
— Prawda, panie Breteuil, ta sprawa musi być wyjaśniona. Ależ... Boże mój! Czy to tam pod galerją nie przechodzi właśnie pan de Rohan?
— Nie, Najjaśniejszy Panie; pan de Rohan teraz jeszcze nie może iść do kaplicy. Niema jeszcze jedenastej, a ponieważ pan de Rohan dziś odprawia nabożeństwo, byłby w szatach pontyfikalnych... Nie on przechodzi, Wasza Królewska Mość ma jeszcze półtorej godziny czasu. Pozwól mi, Najjaśniejszy Panie, dać ci jedną radę: nie rozgłaszaj tej sprawy, nie pomówiwszy z królową.
— Słusznie — zauważył król — ona powie mi prawdę. Usiądź pan, panie de Breteuil i opowiedz mi wszystko: okoliczności oskarżające i łagodzące.
— Przygotowałem już wszystko i mam w portfelu, mam nawet dowody...
— Do dzieła więc, tylko zapowiem, aby nam nie przeszkadzano.