— Czy jestem sam z Najjaśniejszą Panią?... — zapytał kardynał — czy mogę mówić swobodnie?
— Jaknajswobodniej, kardynale, jesteśmy sami.
Stanowczy głos jej, widocznie przedrzeć się chciał do pokoju, gdzie ukryty był Charny.
— Czy król tu teraz nie wejdzie? — zapytał pan de Rohan.
— Ależ nie bój się pan ani króla, ani nikogo innego — odparła żywo Marja-Antonina.
— O, ja tylko Najjaśniejszej Pani się boję — rzekł głosem wzruszonym kardynał.
— No, to tem bardziej, zresztą nie jestem taka straszna. Mów pan zwięźle, głośno i dobitnie, bo ja lubię szczerość, jeżeli zaś pan będziesz mnie chciał oszczędzać, pomyślę, że nie jesteś człowiekiem honorowym. Żadne gesty niepotrzebne... Mówiono mi, że pan masz pretensje do mnie... proszę, lubię wojnę, w żyłach moich płynie krew nieustraszona... Wszak i u pana również... Co mi pan ma do zarzucenia?
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/543
Ta strona została przepisana.