Zaledwie kred ukazał się na progu, kiedy królowa prędko rzekła:
— Najjaśniejszy Panie, kardynał de Rohan opowiadał tu rzeczy trudne do uwierzenia; zechciej upoważnić go do powtórzenia ich sobie.
Kardynał zbladł przy tych słowach. Położenie było dziwne. Czyż on, uważający się za kochanka, on poddany, czyż mógł powtórzyć mężowi i królowi to, co zdawało mu się, że ma prawo powiedzieć królowej-kobiecie!
Król zwrócił się do kardynała, zajętego rozmyślaniem:
— Zapewne dotyczy to sprawy naszyjnika; słuchani tych nieprawdopodobieństw... mów pan.
Pan de Rohan postanowił wybrać z dwóch trudności mniejszą.
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie, sprawa to naszyjnika.
— Ależ kardynale — rzekł król — podobno pan kupiłeś ten naszyjnik?
Kardynał spojrzał na królowę i nic nieodpowiedział.
— Tak, czy nie? — zapytała królowa, prawdę panie, tylko o prawdę pytamy.
Pan de Rohan odwrócił głowę i nie odpowiedział.
— Skoro pan de Rohan odmawia odpowiedzi, zechciej pani odpowiedzieć — rzekł król, zwracając się do królowej — wszak pani musi też coś wiedzieć. Kupiłaś pani naszyjnnik?
— Nie!... odparła stanowczo królowa.
Na ustach de Rohana, osiadł uśmiech szyderczy.
— Nic pan nie mówi? — zapytał go król.
Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/549
Ta strona została przepisana.
XXXV
ARESZTOWANIE