Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/575

Ta strona została przepisana.

Nie mogą one brać serc, lecz czekać muszą, aż im je zaofiarują!...
— Zapewniam cię, Najjaśniejsza Pani — odparła Andrea, wzruszona gorączkowy mową Marji Antoniny, — że kochałam Waszą Królewską Mość bardziej, aniżeli kiedykolwiek kochać będę.
— Kochałaś mnie... — zawołała królowa — to znaczy, że już mnie nie kochasz.
— Ależ, Najjaśniejsza Pani!...
— Nie żądam tłumaczenia, Andreo... Przeklęty niech będzie klasztor, w którym gasną tak prędko uczucia serc ludzkich.
— Nie oskarżaj, Najjaśniejsza Pani, mego serca — odparła Andrea, — ono już umarło.
— Serce twoje umarło?... Ty, Andreo, ty, młoda i piękna, twierdzisz, że serce twoje umarło?... Nie igraj z takiemi wyrazami... serce żyje u osób, mogących tak się uśmiechać, będących tak pięknemi, jak ty, Andreo.
— Najjaśniejsza Pani, powtarzam, że przy dworze i na świecie, niema już nic dla mnie; tu żyję jak trawa, jak roślina; doznaję radości, które same tylko rozumiem, dlatego też przed chwilą nie pojmowałem Najjaśniejszej Pani, to jesteś wspaniałą i uśmiechniętą, a ja nędzną i smutną jestem zakonnicą; oczy moje zamknęły się, blask twój je raził. Błagam cię, Najjaśniejsza Pani, o przebaczenie, wszak nie tak wielką jest zbrodnią zapomnienie o marnośiach świata; spowiednik mój chwali mnie codziennie z tego powodu, nie bądź więc, Najjaśniejsza Pani, surowszą od niego.
— Więc podoba ci się w klasztorze?... — zapytała królowa.
— Szczęśliwą mnie czyni to życie samotne.
— Czy nic już nie zdoła przywrócić cię światu?...
— Nic!...
— Boże mój — pomyślała królowa, — czyżbym chybiła?... — dreszcz śmiertelny przebiegł po jej ciele. — Spróbuję skusić ją — pomyślała — jeżeli zaś ten sposób mnie zawiedzie, ucieknę się do próśb. O, nieba!... jakżem nieszczęśliwa!...
— Andreo — rzekła Marja Antonina, ukrywając wzruszenie — twoje zadowolenie z obecnego trybu życia odbiera mi nadzieję...